piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 22

Robert jeszcze bardziej się przybliżył i w tamtym momencie błysnął flesz aparatu.
-No dobra kochani, myślę, że to już wszystko. Dziękuję wam bardzo za współpracę. Zdjęcia niedługo pojawią się w naszych reklamach – powiedział Dante i zaczął się zbierać.
Poszłam się przebrać w normalne ubrania. Stanęłam przed lusterkiem i sama nie wiedziała, co mam myśleć. Przez te pół roku brakowało mi Roberta. Wmawiałam sobie, że tak nie jest, ale w głębi serca potrzebowałam go. A teraz? A teraz kiedy go spotykam nie potrafię wydobyć z siebie ani słowa. No brawo. To się nazywa wysoka inteligencja. Popatrzyłam jeszcze przez chwilę w swoje odbicie i skierowałam się do wyjścia. Kiedy już wyszłam okazało się, że w końcu przestało padać, a zza chmur wyszło słońce.
-Kamila – podszedł do mnie Roberta – Masz dzisiaj czas?
I w tym momencie przez twoją głowę przebiega tysiąc myśli. Znasz to?
-Yyy... tak, tak, jasne. Mam – uśmiechnęłam się – A co?
-Spotkalibyśmy się? - zapytał.
-Możemy – powiedziałam i ustaliliśmy wszystkie szczegóły.
Okazało się, że tymczasowo mieszkamy w tym samym hotelu. Wróciliśmy razem taksówką i rozeszliśmy się do swoich pokojów. Kiedy weszłam do środka, szybko zamknęłam drzwi i opadłam na łóżko. Z jednej strony to cieszyłam się ze spotkania, a z drugiej, to nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Mogę liczyć na nie wiadomo co, a on chce tylko pogadać. No tak, czym ja się łudzę? Że przez pół roku nie znalazł sobie nowej dziewczyny? Haha, bujną masz wyobraźnię Zawadzka, nie ma co. Chociaż z drugiej strony, to chyba żadne gazety nic nie pisały o jakimś nowym związku Lewandowskiego. Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam za laptopa i zaczęłam przeszukiwać portale plotkarskie. Czytając o najnowszej roli Anny Muchy uświadomiłam sobie, że powinnam zacząć się szykować. A tak właściwie nie zacząć, a być już prawie gotowa. Jak oparzona zamknęłam kartę internetową i poszłam do łazienki. Nawet nie miałam czasu, żeby móc zastanowić się, co nałożyć. Chwyciłam ubrania, które leżały na wierzchu i w mgnieniu oka stałam gotowa. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie delikatnie pofalowałam końcówki. Zabrałam klucze do pokoju i zeszłam na dół. Umówiłam się z Robertem na krótki spacer po Paryżu. Muszę przyznać, że to bardzo fajny pomysł. Będąc w windzie poprawiłam jeszcze włosy i po raz kolejny przejrzałam się w lustrze. 
-Matko, Zawadzka. Co ty robisz? Zachowujesz się jak nastolatka przed spotkaniem z najpopularniejszym chłopakiem w szkole – powiedziałam sama do siebie.
Kiedy mały ekranik w windzie zakomunikował, że jesteśmy na parterze i pora wysiadać serce zaczęło mi walić, jak młot. Niepewnie wyszłam z małego pomieszczonka i udałam się w stronę drzwi obrotowych.
-A może mnie przytrzasną i będzie spokój? Przynajmniej nie będę się musiała martwić o to spotkanie? - pomyślałam.
No, jednak drzwi mnie nie przytrzasnęły i wyszłam przed budynek cała i zdrowa. Robert już czekał na mnie na pobliskiej ławce.
-Hej – przywitałam się – Długo czekasz?
Przez chwilę patrzył na mnie nic nie mówiąc. Kurczę, to dobry, czy zły znak?
-Cześć – uśmiechnął się – Nie, nie. Tylko chwilę.
-Chwilę? Czyli pół godziny? - zażartowałam.
-No coś koło tego – zaśmiał się wstając z ławki.
-Przepraszam – uśmiechnęłam się – To gdzie idziemy?
-Szczerze?
-Yhym.
-Nie znam za dobrze Paryża. Myślałem żeby pójść gdzieś do centrum, a po drodze wstąpić do jakiejś restauracji. Nie mam konkretnych planów – powiedział napastnik BvB.
-Okej, w takim razie zobaczymy, gdzie nas nogi poniosą.
Przez jakiś czas szliśmy w kompletnym milczeniu. Nie wiedzieliśmy, o czym najpierw porozmawiać, więc w ogóle się nie odzywaliśmy. Zaszliśmy i zajęliśmy miejsce w małej przytulnej kawiarence. Po złożeniu zamówień, panującą dotychczas ciszę przerwał Robert:
-Zmieniłaś się.
-Taak, trochę tak. Zresztą ty też.
-Ja to mało – zaśmiał się – Przefarbowałaś włosy?
-Tak, na trochę ciemniejsze.
Czy my już na serio nie mamy żadnych tematów, że musimy o włosach gadać?
-A co tam u ciebie? Dawno nie gadaliśmy – powiedział napastnik.
-U mnie? A nic ciekawego. Mieszkam teraz z Asią w USA. Namówiłam ją, żeby spróbowała swoich sił w modelingu. I muszę przyznać, że dobrze jej idzie. Miałyśmy już nawet wspólną sesję. A co u ciebie?
-Co mam ci powiedzieć? Że jak odeszłaś, to... - zaczął, ale kelner akurat teraz musiał przynieść nasze zamówienia.
No świetnie. I teraz się nie dowiem, co chciał mi powiedzieć. Kelner jedynie uśmiechnął się promiennie w moim kierunku i zapytał przesłodzonym głosem:
-Ślicznotko, podać coś jeszcze?
-Nie, dziękuję – powiedziałam wkurzona.
Kiedy odszedł rzekłam:
-Uważaj żeby ci zęby nie wypadły od tego szczerzenia japy. I jeszcze ten cudny, słodki głosik. Chyba zaraz zwymiotuję.
Lewandowski popatrzył na mnie rozbawiony, a później zaczął się głośno śmiać.
-Haha, brakowało mi tego, wiesz? - powiedział, kiedy już trochę się opanował.
-Czego? Mojej szczerości? - zaśmiałam się.
-Hehe, tak – przyznał z uśmiechem – Wiesz, trochę okrutna jesteś. Chłopak się stara, jest miły. Ewidentnie cię podrywa, a ty go z błotem mieszasz. Nieładnie Kamilka, nieładnie.
-Daj spokój. I tak się z nim nie umówię. Nie w moim guście taki gostek – czyżby jakiś uśmiech, wyraz satysfakcji na twarzy Lewandowskiego? Niee, tylko mi się wydawało. A może?
Dojedliśmy nasze zamówienia, zapłaciliśmy, a tak właściwie to Robert zapłacił i wyszliśmy. Nie chcąc marnować czasu, od razu po wyjściu z kawiarenki udaliśmy się pod Wieże Eiffla. Była piękna. Stanęłam i wpatrywałam się, jak zaczarowana. Pomimo, że zwiedziłam już duużą część świata, to nie mogłam oderwać od niej oczu. Może jednym wydaje się, że to tylko kupa złomu i żelastwa, która nocą podświetlona jest przez kilkaset światełek, ale ja zdecydowanie jestem w drugiej grupie – osób zachwycających się budowlą. Nie na darmo mówią, że to cudowne miejsce. Stojąc tak, nagle zdajesz sobie sprawę, że świat na chwilę się zatrzymał. Nie wiem dlaczego? Może dlatego, że przychodzą tu zakochane osoby? Widać u nich szczęście z przebywania razem. Sama obecność drugiej osoby jest dla nich najważniejsza. Widząc „setki chodzących szczęść” sama zaczynasz czuć radość w sercu.
-Zrobić ci zdjęcie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie stojący obok Robert.
-Co?? Aaa, tak. Jasne – stanęłam i uśmiechnęłam się w stronę aparatu.
Potem role się zamieniły i to ja cyknęłam fotkę piłkarzowi.
-Przepraszam, mamy małe pytanko – zaczepiła nas jakaś para – Zrobilibyście nam zdjęcie? Potem my cykniemy wam – uśmiechnęli się.
Przystaliśmy na tą propozycję. Po zrobionych zdjęciach usiedliśmy na pobliskiej ławeczce.
-To co tam u ciebie? Wtedy w restauracji ten goguś nam przerwał – uśmiechnęłam się.
-A u mnie nudy. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Borussia przegrała w Lidze Mistrzów. Polskiej Reprezentacji też nie najlepiej idzie. Ale tak ogólnie jest ok.
-A co u Mileny i twojej mamy?
-Milena z Bartkiem zajmują się swoim synkiem, a mama chodzi cała w skowronkach. Już od dawna nie była taka szczęśliwa. A co u twoich rodziców?
-Ooo, to się cieszę. A szczerze, to nie wiem co u moich słychać. Od bardzo dawna nie miałam z nimi kontaktu.
-Czemu?
-Tata wiecznie jest zapracowany. Mama też do mnie nie dzwoni.
-A ty do niej zadzwoniłaś chociaż raz?
-Noo, kiedyś dzwoniłam, ale kontakt się nam urwał i tyle.
-Nie tęsknisz za nimi? - spytał zdziwiony.
-Może trochę.
-Słuchaj, zaraz skończy się sezon i będę jechał w odwiedziny do mamy. Jeśli masz ochotę, to możemy się razem wybrać do Polski.
-O nie, nie, nie. Kategorycznie odmawiam! Nie chcę jechać do Polski – powiedziałam zła.
-Ale czemu? Przecież chyba możesz na 2 dni pojechać odwiedzić rodzinę? Nikt cię tam nie zje – uśmiechnął się przyjaźnie.
-No, okej – powiedziałam po dłuższej chwili zastanowienia.
Chwilkę jeszcze posiedzieliśmy i popatrzyliśmy na piękne widoki, a później wróciliśmy do hotelu. Może i ten dzień nie skończył się, tak jakbym chciała, ale nie jest źle. W końcu gadamy z Robertem normalnie. Nie wyjaśniłam mu jeszcze sytuacji sprzed roku, ale po co? On teraz ma nowe życie, a ja nie będę się w nie wwalała z moimi Loubutinami.(od aut. Znana marka szpilek) Cieszę się z tego, jak jest. Zostaliśmy przyjaciółmi i to jest najważniejsze.

_______________________________________________________________________________

No, a więc po dłuugim okresie nieobecności dodaję nowy rozdział. Nie jest on idealny, ale cóż. Z góry mówię, że niestety, ale nie wiem, kiedy pojawi się następny. W ostatnich miesiącach cierpię na kompletny brak czasu. Ilość kartkówek, klasówek, prac domowych i innych zajęć jest zniewalająco duża. Nie mam praktycznie żadnej chwili wolnej dla siebie, a jeśli takowa się zdarzy, to chcę ją wykorzystać na odpoczynek. 

Wrzucam też adres mojego tumblr, jeśli ktoś ma czas i ochotę, to zapraszam :)