Od tego pocałunku w samolocie minęło
już kilka dni. W moich relacjach z Robertem jednak za dużo się nie
zmieniło. Piłkarz przeprosił mnie jedynie za ten odruchowy gest i
nadal jesteśmy przyjaciółmi. Owy mecz, na który się tak bardzo
spieszyliśmy Borussia zaliczyła do wygranych. Robert strzelił
nawet 2 bramki. Teraz znów siedzimy w samolocie, ale tym razem w
klasie biznes, i lecimy do Polski. Szczerze powiedziawszy trochę
obawiam się spotkania z rodzicami. Niby nie mam się czego bać. Co
miesiąc przysyłam im pieniądze i opłacam czynsz za mieszkanie.
Tak praktycznie, to w ogóle nie musieliby pracować. Przeczuwam
też, że kiedy babcia mnie zobaczy, wygłosi co najmniej godzinne
kazanie, dlaczego powinnam częściej ich odwiedzać. Pewnie
nasłucham się, jaka to jestem wyrodna wnuczka. No, ale cóż, jakoś
będę musiała to przeżyć. Z moich rozmyślań wyrwało mnie
oparcie czyjejś głowy na moim ramieniu. No może nie czyjejś,
tylko Roberta. Chłopak musi być zmęczony. Po meczu pół nocy
przegadał z kumplami. Ja w tym czasie smacznie spałam. Teraz widać
tego skutki. Zresztą nawet gdybym chciała nie zasnęłabym w tym momencie. Za
bardzo się denerwuję, tylko w sumie nie mam aż tak wielkich
powodów. Popatrzyłam na śpiącego Roberta i mimowolnie się
uśmiechnęłam. Słodko wygląda kiedy śpi. Zawsze ma taki lekki
uśmiech na twarzy. Przypomniało mi się jak byliśmy razem. Zawsze
uwielbiałam patrzeć na niego, kiedy spał. Mimo iż nie miałam
zbyt wielu okazji, bo nie byliśmy ze sobą jakoś bardzo długo,
kochałam to robić. Wyciągnęłam z torebki aparat i zrobiłam nam
zdjęcie. Sama nie wiem czemu. Taki impuls? Chciałam mieć jakąś
pamiątkę? Mniejsza o to. Najchętniej zadzwoniłabym teraz do Asi.
Zawsze mnie wysłucha i potrafi doradzić. Ale cóż, skoro nie można
używać telefonów komórkowych podczas lotu nie będę ryzykowała.
Spostrzegłam w plecaku Roberta kawałek wystającej gazety. Uznałam,
że nie obrazi się jeśli ją poczytam. Wyciągnęłam rękę w
kierunku owego przedmiotu i po chwili spoglądałam na okładkę. Nic
nadzwyczajnego. Jakaś niemiecka gazeta plotkarsko-sportowa. Piszą
tam o piłkarzach i ich rodzinach. Nie wiedziałam, że Robert czyta
takie czasopisma. Kiedyś wspominał, że nienawidzi plotek na swój
temat, które rozpuszczają media. No cóż, jak widać ludzie się
zmieniają. Nie myśląc już dłużej zagłębiłam się w lekturze.
Kończąc czytać artykuł o Podolskim i przewracając kolejną
stronę moją uwagę przykuło zdjęcie. Ale nie jakieś byle jakie,
tylko moje. Od razu powędrowałam na stronę z artykułem. Redakcja
pisała w nim: „OWA PIĘKNOŚĆ, KTÓRA PODCZAS OSTATNIEJ KOLEJKI
BUNDESLIGI SIEDZIAŁA W TRYKOCIE ROBERTA LEWANDOWSKIEGO, TO ZNANA
MODELKA – KAMILA ZAWADZKA. DZIEWCZYNĘ MIELIŚMY OKAZJĘ OGLĄDAĆ
NA MECZACH BORUSSI JESZCZE KILKA MIESIĘCY TEMU. PISALIŚMY WÓWCZAS
O RZEKOMYM ROMANSIE PIŁKARZA Z MODELKĄ. WTEDY OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE
DZIEWCZYNA WRÓCIŁA DO STANÓW. CZYŻBY JEDNAK ZATĘSKNILI ZA SOBĄ
I POSTANOWILI ODNOWIĆ KONTAKTY? TEGO JESZCZE NIE WIEMY, ALE Z CAŁEGO
SERCA IM KIBICUJEMY.” I w tym momencie mnie zatkało. Czyli teraz
niemiecki gazety piszą o mnie, jako jego dziewczynie? Dobrze, że
nie było żadnego fotoreportera wtedy w samolocie. Gdyby udało im
się uchwycić moment naszego pocałunku nie mielibyśmy życia.
Przewracając kartki zobaczyłam jeszcze kilka innych naszych
wspólnych zdjęć. Przejrzałam gazetę do końca i odłożyłam na
miejsce. Przez chwilę nawet naszła mnie myśl, że Robert kupił tą
gazetę, bo pisali w niej o nas, ale szybko ją od siebie odgoniłam.
Spojrzałam na zegarek, który Robert miał na ręce. Wskazywał
dopiero 12:32. Matko, tak wcześnie? Lecimy dopiero 20 minut, a ja
myślałam, że zaraz będziemy lądować. Czas dłużył mi się
niemiłosiernie. Uważałam, że czytanie zajęło mi więcej niż 40
minut, a tu niespodzianka. Oparłam wygodnie głowę i siedziałam
bezczynnie.
Usłyszałam jakieś podniesione głosy
z kabiny pilota. Owa wymiana zdań obudziła również Roberta i
zainteresowała pozostałych pasażerów. Wszyscy byli ciekawi, co
się tam dzieje. Po chwili wyszła stewardesa z nietęgą miną.
-Proszę państwa o uwagę! Niestety,
ale mamy złe wieści. Wylatując były świetne warunki pogodowe,
jednak w dość szybkim tempie diametralnie się pogorszyły.
Zaczął padać siarczysty deszcz i wiać porywisty wiatr, przez co
straciliśmy kontakt z polskim lotniskiem. Jednak to nie koniec złych
wieści. Jeden z silników samolotu został uszkodzony. Nie będziemy
w stanie normalnie lądować. Jeśli mają państwo ochotę proszę
wykonać ostatnie telefony do bliskich – skończyła łamiącym się
głosem i odeszła.
Nikt nie mógł w to uwierzyć. Każdy
siedział jakby zaczarowany i patrzył się w miejsce, w którym
jeszcze przed chwilą stała pracownica linii lotniczych. Spojrzałam
na Roberta i się popłakałam. Nie chciałam żeby to się
skończyło. Nie teraz, kiedy wszystko zaczęło się dobrze układać
musiało spaść na nas coś takiego? Wtuliłam się w piłkarza, a
on objął mnie swoimi silnymi ramionami i jeszcze mocniej przytulił.
Żadne z nas nie miało nawet głowy żeby do kogoś dzwonić. Po
chwili samolot zaczął się niebezpiecznie trząść, a potem była
tylko czarna pustka.
_______________________________________________________________________________
Ehh, wiem - jestem okrutna. Po pierwsze rozdział miał się wcześniej pojawić, a po drugie miałam ich pogodzić. Uznałam jednak, że tak będzie ciekawiej. Przepraszam :)
Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń, pogody ducha i oby ten 2014 był jeszcze lepszy niż poprzedni :*