poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 24

Od tego pocałunku w samolocie minęło już kilka dni. W moich relacjach z Robertem jednak za dużo się nie zmieniło. Piłkarz przeprosił mnie jedynie za ten odruchowy gest i nadal jesteśmy przyjaciółmi. Owy mecz, na który się tak bardzo spieszyliśmy Borussia zaliczyła do wygranych. Robert strzelił nawet 2 bramki. Teraz znów siedzimy w samolocie, ale tym razem w klasie biznes, i lecimy do Polski. Szczerze powiedziawszy trochę obawiam się spotkania z rodzicami. Niby nie mam się czego bać. Co miesiąc przysyłam im pieniądze i opłacam czynsz za mieszkanie. Tak praktycznie, to w ogóle nie musieliby pracować. Przeczuwam też, że kiedy babcia mnie zobaczy, wygłosi co najmniej godzinne kazanie, dlaczego powinnam częściej ich odwiedzać. Pewnie nasłucham się, jaka to jestem wyrodna wnuczka. No, ale cóż, jakoś będę musiała to przeżyć. Z moich rozmyślań wyrwało mnie oparcie czyjejś głowy na moim ramieniu. No może nie czyjejś, tylko Roberta. Chłopak musi być zmęczony. Po meczu pół nocy przegadał z kumplami. Ja w tym czasie smacznie spałam. Teraz widać tego skutki. Zresztą nawet gdybym chciała nie zasnęłabym w tym momencie. Za bardzo się denerwuję, tylko w sumie nie mam aż tak wielkich powodów. Popatrzyłam na śpiącego Roberta i mimowolnie się uśmiechnęłam. Słodko wygląda kiedy śpi. Zawsze ma taki lekki uśmiech na twarzy. Przypomniało mi się jak byliśmy razem. Zawsze uwielbiałam patrzeć na niego, kiedy spał. Mimo iż nie miałam zbyt wielu okazji, bo nie byliśmy ze sobą jakoś bardzo długo, kochałam to robić. Wyciągnęłam z torebki aparat i zrobiłam nam zdjęcie. Sama nie wiem czemu. Taki impuls? Chciałam mieć jakąś pamiątkę? Mniejsza o to. Najchętniej zadzwoniłabym teraz do Asi. Zawsze mnie wysłucha i potrafi doradzić. Ale cóż, skoro nie można używać telefonów komórkowych podczas lotu nie będę ryzykowała. Spostrzegłam w plecaku Roberta kawałek wystającej gazety. Uznałam, że nie obrazi się jeśli ją poczytam. Wyciągnęłam rękę w kierunku owego przedmiotu i po chwili spoglądałam na okładkę. Nic nadzwyczajnego. Jakaś niemiecka gazeta plotkarsko-sportowa. Piszą tam o piłkarzach i ich rodzinach. Nie wiedziałam, że Robert czyta takie czasopisma. Kiedyś wspominał, że nienawidzi plotek na swój temat, które rozpuszczają media. No cóż, jak widać ludzie się zmieniają. Nie myśląc już dłużej zagłębiłam się w lekturze. Kończąc czytać artykuł o Podolskim i przewracając kolejną stronę moją uwagę przykuło zdjęcie. Ale nie jakieś byle jakie, tylko moje. Od razu powędrowałam na stronę z artykułem. Redakcja pisała w nim: „OWA PIĘKNOŚĆ, KTÓRA PODCZAS OSTATNIEJ KOLEJKI BUNDESLIGI SIEDZIAŁA W TRYKOCIE ROBERTA LEWANDOWSKIEGO, TO ZNANA MODELKA – KAMILA ZAWADZKA. DZIEWCZYNĘ MIELIŚMY OKAZJĘ OGLĄDAĆ NA MECZACH BORUSSI JESZCZE KILKA MIESIĘCY TEMU. PISALIŚMY WÓWCZAS O RZEKOMYM ROMANSIE PIŁKARZA Z MODELKĄ. WTEDY OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE DZIEWCZYNA WRÓCIŁA DO STANÓW. CZYŻBY JEDNAK ZATĘSKNILI ZA SOBĄ I POSTANOWILI ODNOWIĆ KONTAKTY? TEGO JESZCZE NIE WIEMY, ALE Z CAŁEGO SERCA IM KIBICUJEMY.” I w tym momencie mnie zatkało. Czyli teraz niemiecki gazety piszą o mnie, jako jego dziewczynie? Dobrze, że nie było żadnego fotoreportera wtedy w samolocie. Gdyby udało im się uchwycić moment naszego pocałunku nie mielibyśmy życia. Przewracając kartki zobaczyłam jeszcze kilka innych naszych wspólnych zdjęć. Przejrzałam gazetę do końca i odłożyłam na miejsce. Przez chwilę nawet naszła mnie myśl, że Robert kupił tą gazetę, bo pisali w niej o nas, ale szybko ją od siebie odgoniłam. Spojrzałam na zegarek, który Robert miał na ręce. Wskazywał dopiero 12:32. Matko, tak wcześnie? Lecimy dopiero 20 minut, a ja myślałam, że zaraz będziemy lądować. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Uważałam, że czytanie zajęło mi więcej niż 40 minut, a tu niespodzianka. Oparłam wygodnie głowę i siedziałam bezczynnie.
Usłyszałam jakieś podniesione głosy z kabiny pilota. Owa wymiana zdań obudziła również Roberta i zainteresowała pozostałych pasażerów. Wszyscy byli ciekawi, co się tam dzieje. Po chwili wyszła stewardesa z nietęgą miną.
-Proszę państwa o uwagę! Niestety, ale mamy złe wieści. Wylatując były świetne warunki pogodowe, jednak w dość szybkim tempie diametralnie się pogorszyły. Zaczął padać siarczysty deszcz i wiać porywisty wiatr, przez co straciliśmy kontakt z polskim lotniskiem. Jednak to nie koniec złych wieści. Jeden z silników samolotu został uszkodzony. Nie będziemy w stanie normalnie lądować. Jeśli mają państwo ochotę proszę wykonać ostatnie telefony do bliskich – skończyła łamiącym się głosem i odeszła.

Nikt nie mógł w to uwierzyć. Każdy siedział jakby zaczarowany i patrzył się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała pracownica linii lotniczych. Spojrzałam na Roberta i się popłakałam. Nie chciałam żeby to się skończyło. Nie teraz, kiedy wszystko zaczęło się dobrze układać musiało spaść na nas coś takiego? Wtuliłam się w piłkarza, a on objął mnie swoimi silnymi ramionami i jeszcze mocniej przytulił. Żadne z nas nie miało nawet głowy żeby do kogoś dzwonić. Po chwili samolot zaczął się niebezpiecznie trząść, a potem była tylko czarna pustka.

_______________________________________________________________________________

Ehh, wiem - jestem okrutna. Po pierwsze rozdział miał się wcześniej pojawić, a po drugie miałam ich pogodzić. Uznałam jednak, że tak będzie ciekawiej. Przepraszam :) 
Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń, pogody ducha i oby ten 2014 był jeszcze lepszy niż poprzedni :* 

wtorek, 24 grudnia 2013

Życzenia :)

Życzę Wam:
♥ aby te Święta były magiczne
♥ żebyście spędziły je w ciepłej, rodzinnej atmosferze
♥ aby żadna niepotrzebna kłótnia nie zakłóciła spokoju
♥ wielu uśmiechów
♥ udanych prezentów, mimo iż nie są one w świętach najważniejsze
♥ miłości
♥ aby ten 2014 rok był jeszcze lepszy
♥ aby spełniły się Wasze marzenia
♥ abyście podejmowały zawsze trafne decyzje
♥ abyście wytrwale dążyły do wyznaczonych celów
♥ abyście nadal były tak wspaniałymi kobietami, jakimi jesteście
♥ abyście nie przejmowały się błahostkami
♥ abyście po prostu były szczęśliwe :)

Wasza Kamila :*

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 23

Następnego dnia obudziłam się koło 9. Przynajmniej będę wyspana. Szybko podeszłam do szafy, wybrałam ubrania i udałam się do łazienki. Kiedy zeszłam na śniadanie ujrzałam uśmiechniętego Roberta zajadającego się płatkami śniadaniowymi. Ruchem ręki wskazał żebym podeszła. Z produktów dostępnych w menu skomponowałam swoje śniadanie i usiadłam obok piłkarza.
-Hej – przywitałam się.
-Cześć, cześć – uśmiechnął się – Jedz szybko i idź się pakować.
-Słucham? - zdziwiłam się.
-O 14 mamy samolot do Dortmundu – oznajmił.
-Coo? - prawie zakrztusiłam się swoim posiłkiem – Jak to MAMY?!
-No tak normalnie. Pakujesz się i jedziemy na lotnisko. To takie miejsce, gdzie przylatują i odlatują takie duże maszyny – zaśmiał się.
-Zamknij japkę Robert – powiedziałam – Wiem, co to jest lotnisko i samolot. Tylko dlaczego ja mam z tobą jechać??
-Bo potem jedziemy razem do Polski. Już zapomniałaś? Masz odwiedzić rodziców. Ja mam teraz jeszcze sezon. Czekają mnie 2 ważne mecze. Nie mogę ich sobie odpuścić. No już się najadłaś, idziemy – powiedział i pociągnął mnie za rękę.
-Nienawidzę cię – stwierdziłam w windzie.
-Tak, tak Zawadzka – zaśmiał się – Patrz, bo ci uwierzę.
Okej, może i Robert chce dobrze, ale czemu o wszystkim decyduje za mnie? Nienawidzę tego. Weszłam do pokoju i mimo niechęci spakowałam się. Chwyciłam jeszcze za telefon i zadzwoniłam do Asi. Poinformowałam ją, że jadę do Polski i wrócę dopiero za kilkanaście dni. Na wieść, że spotkałam Roberta zaczęła piszczeć tak głośno, że musiałam odsunąć komórkę od ucha. Na sam koniec życzyła mi szczęścia i wielu dzieci z Robertem. Dobre sobie. Spakowałam telefon do torebki i gotowa wyszłam z pokoju. Robert jak zwykle już na mnie czekał. Zamówiliśmy taksówkę i udaliśmy się na lotnisko. Kiedy podeszliśmy do okienka po bilety, okazało się, że nie ma już miejsc.
-Ale jak to nie ma miejsc? - powiedział Robert – Proszę pani, ja mam dzisiaj wieczorem mecz. Muszę na nim być. Inaczej trener się wścieknie.
-Przykro mi. W klasie biznes nie ma już miejsc, ale mamy za to kilka biletów na klasę ekonomiczną – powiedziała kobieta.
Robert spojrzał na mnie zdziwiony i kupił owe bilety. Kiedy staliśmy już w kolejce jakiś facet nadepnął mi na nogę,a inna kobieta walnęła torebką w brzuch. Czy ci ludzie normalnie chodzić nie potrafią?
-Zabiję cię. Jak można być takim DEBILEM i nie zarezerwować wcześniej biletów?! - zapytałam Roberta, a ten tylko głupio się uśmiechnął.
-Może nie będzie tak źle – powiedział i przeszliśmy przez wszystkie odprawy.
Czy Robert wspominał coś, że nie będzie tak źle?? Nie, wcale nie jest dobrze. Jest koszmarnie. Siedzę obok jakiegoś obleśnego faceta. Robert dostał miejsce kilka rzędów za mną. A wracając do tego faceta, to dłużej nie wytrzymam. Właśnie zaczął jeść kanapkę i ciamka tak, że umarłego by obudził. Wstałam i poszłam do łazienki. Po drodze zaczepił mnie Robert. Też nie miał najlepszego miejsca. Trafił na jakąś samotną dziewczynę, która klei się do niego i nie zamierza dać spokoju.
-Jak się siedzi? - zapytał.
-A jak myślisz, czemu idę do łazienki? Już wytrzymać z tym facetem nie mogę – powiedziałam zrezygnowana.
Nawet nie miałam ochoty się wkurzać i wykłócać. Kiedy weszłam do łazienki myślałam, że upadnę. Śmierdziało tam niemożebnie, a o poziomie czystości, to już nie wspomnę. Nie wytrzymałam nawet pół minuty i wróciłam na swoje miejsce. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zamiast ciamkającego faceta ujrzałam Roberta.
-A co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona.
-Poprosiłem tego gościa żeby zamienił się ze mną miejscami.
-I zgodził się od tak?
-No nie do końca – zaśmiał się – Powiedziałem mu, że jesteś moją narzeczoną i chciałbym siedzieć koło ciebie. Wtedy się zgodził.
-To dobrze. Z dwojga złego wolę ciebie niż jego.
-Aż tak mnie nie lubisz? - spytał całkiem poważnie.
Praktycznie cały czas sobie dogryzaliśmy, ale nigdy nie brałam tego za poważnie. Uważałam, że jak powiem coś złośliwego, to Robert nie weźmie tego do siebie. A tu niespodzianka – Lewandowski się przejmuje.
-No coś ty. Oczywiście, że cię lubię – uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
-Czyli troszkę ci jednak na mnie zależy? - spytał z lekkim uśmiechem.
-Tak – i tylko tyle zdołałam powiedzieć.

Robert objął moją twarz i delikatnie pocałował. Nie protestowałam. Przez ten rok brakowało mi go. Wtopiłam swoje dłonie w jego ciemne włosy i oddawałam każdy pocałunek.

__________________________________________________________________________

Oddaję w Wasze łapki kolejny rozdzialik. Bardzo krótki, za co przepraszam.

O matko. Pisałam wczoraj i dzisiaj egzaminy próbne. Masakra. Jeszcze jutro czeka mnie ostatni dzień męczarni. Zadania są tak powalone, że czytam 3 razy i nie rozumiem o co chodzi. Ja nie wiem, jak sobie poradzę na tym właściwym. Liczę na duuuużo szczęścia. 

Jak tam przygotowania świąteczne? Pieczecie coś albo gotujecie? Ja zamierzam upiec pierniczki miodowe, ciasteczka cynamonowe i jakieś ciasto, ale jeszcze nie wiem jakie. 
Może macie jakieś fajne przepisy na potrawy, niekoniecznie świąteczne? Jeśli tak, to podzielcie się. Bardzo chętnie spróbuję upichcić coś nowego. 
Życzeń Wam na razie nie składam, bo przed świętami postaram się jeszcze jakiś rodzialik naskrobać.

Trzymajcie się cieplutko w te mroźne zimowe dni. Buziaki :*