piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 25

Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna. 

Wiesz, jak to jest kiedy już nic nie możesz zrobić, a masz ochotę na tak wiele? Dopiero w takich momentach uświadamiasz sobie, co jest dla Ciebie naprawdę ważne. Nie pieniądze, nie nowe ubrania,a miłość. Jedno króciutkie, sześcioliterowe słowo, a znaczy tak wiele. Kryje w sobie ogromną moc, której nikt nie jest w stanie zrozumieć lub pokonać. To właśnie miłość ukazuje świat w zupełnie innym świetle. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że druga osoba znaczy dla ciebie więcej niż ty sama. Kiedy jesteś w stanie poświęcić własne szczęście dla zobaczenia uśmiechu drugiej osoby. Kiedy nie liczą się konta w banku, szybkie samochody i droga biżuteria. Gwiazdy są niczym przy blasku oczu ukochanej osoby. A wiesz, co jest najgorsze? Że kiedy zdajesz sobie z tego sprawę, jest już za późno. Teraz możesz jedynie ostatni raz spojrzeć Mu w oczy i wtulić się w ciepłe ciało.
Nigdy nie myślałam, że tak skończy się moje życie. Że w wieku dwudziestuparu lat zginę. I to jeszcze razem z Robertem. A wszystko zaczęło się od zwykłej propozycji pracy w Niemczech. Gdybym wtedy się nie zgodziła, nigdy bym go nie poznała. Nie zakochałabym się. Potem Matt, rozłąka z Robertem, a na koniec wspólna sesja w Paryżu. Ostatnie lata były chyba zarazem najlepszymi i najgorszymi w moim dotychczasowym życiu. Dopiero teraz, kiedy zdałam sobie sprawę, że kocham Roberta ponad wszystko, życie się kończy. Nie ma już opcji „powrót” lub „naprawienie błędów”. W życiu nie można cofnąć czasu. Trzeba iść przed siebie i nie spoglądać wstecz. Zmarnowane szanse prędzej czy później odbiją się echem w naszym życiu. I właśnie teraz uświadamiam to sobie. Gdybym wcześniej wyznała Robertowi prawdę, może nie doszłoby do tego wszystkiego. Siedzielibyśmy teraz szczęśliwi pijąc ulubiony sok pomarańczowy, opowiadając o naszym dzieciństwie i początkach kariery. Jednak nie mogę dalej myśleć, bo słyszę tylko głośny grzmot, mocne szarpnięcie, a przed oczami mam pustkę. Umarłam...
Jakby przez mgłę słyszę, jak ktoś cichutko nawołuje moje imię, jednak nie podnoszę powiek. Dopiero głośny komunikat wyrywa mnie ze snu. Jak oparzona otwieram oczy i zrywam się z fotela. Robert spogląda na mnie rozbawionym wzrokiem. Nie. To się nie dzieje naprawdę. Przecieram oczy i zajmuję swoje miejsce. Zaczynam wpatrywać się w jego uśmiechniętą twarz i dotykać silnej ręki. Czuję się, jak po mocnych środkach odurzających. Nic do mnie nie dociera. Robert mówi coś do mnie, ale nie jestem w stanie go zrozumieć. Nic nie mówiąc przytulam się do niego. Chcę poczuć jego ciepło, perfumy. Po prostu poczuć, że jest. Obejmuje mnie ramionami i delikatnie gładzi po włosach. Kiedy wreszcie się uspokajam i jestem w stanie kontaktować z rzeczywistością, odzywam się niepewnie:
-Robert?
-Tak Kamcia? – odpowiada i lekko się do mnie uśmiecha.
-Czy my... Czy my żyjemy? - pytam przestraszona.
Spogląda na mnie. Tak czule, troskliwie i odpowiada:
-Kochana, żyjemy i mamy się dobrze. Wydaje mi się, że miałaś po prostu zły sen.
Głośno wypuszczam powietrze z płuc. Czuję, jak z każdym wydechem ulatuje ze mnie stres i niepewność, a powraca radość. Uśmiecham się i uświadamiam, że nadal żyję. Jeszcze wiele lat przede mną. Mam tyle marzeń do spełnienia. Jednym z nich jest wyznanie Robertowi prawdy, co do moich uczuć. Ale nie. Nie teraz. Dopiero kiedy wylądujemy i będziemy mieli chwilę odpoczynku. Opieram głowę o ramię piłkarza i cierpliwie czekam aż wylądujemy. Na warszawskim lotnisku, nie bez problemu, ale odbieram swój bagaż. Robert ma niezły ubaw, gdy jeden z pracowników oznajmia, że moja walizka zginęła. No tak, piłkarz stoi oparty o swój bagaż i może się śmiać. Patrzę na niego złowrogo, przez co od razu się uspokaja, tylko po to żeby za chwilę samej wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Napastnik patrzy na mnie z uśmiechem i kręci głową.
-I jak tu z tobą wytrzymać? - śmieje się razem ze mną.
Po dłuższej chwili podchodzi do nas wcześniej spotkany pracownik i przepraszając oddaje mój bagaż. Z uśmiechem na ustach i walizkami w ręku opuszczamy lotnisko.
-To, co? Bierzemy taksówkę? - pyta Robert i już zaczyna iść w stronę postoju, ale zatrzymuję go.
-Nie. Pojedziemy pociągiem. Tak będzie bezpieczniej – odpowiadam i udajemy się w kierunku dworca.

Bądź, co bądź ten sen nie daje mi spokoju. Być może była to przestroga? A może wskazówka, że powinnam się wziąć w garść i wyznać przed samą sobą, że nadal kocham Roberta? Nie zastanawiając się dłużej kupujemy bilety w kasie, a już po chwili siedzimy na swoich miejscach z gorącą kawą w rękach. Na szczęście jesteśmy sami w przedziale. No cóż, jest środek tygodnia, a do Białegostoku tak wiele osób nie jeździ. Robert opowiada kawał, czym rozbawia mnie prawie do łez. Brakowało mi tego. Czuję, że to właśnie On jest brakującą cząstką mojego życia. Pomimo początkowej niechęci do niego, wiem teraz, że życie bez niego jest nudne.

______________________________________________________________________

Kolejny rozdział leci w Waszą stronę. Łapcie, czytajcie i komentujcie :) 

Ech, jeszcze tylko 2 tygodnie i ferieee. U mnie zaczynają się 27 stycznia, a u Was? :*

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :)
    U mnie zaczynają się podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie 20,a rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. uu dobrze że to był sen :d
    mam nadzieje że mu wyzna co czuje !!
    Kocham tego bloga <3
    czekam na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, tylko szkoda że taki krótki ;p
    Czekam na kolejny:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super, tak się cieszę, że to był tylko sen. Mam nadzieję, że Robert i Kamila w końcu będą szczęśliwi. czekam na kolejny i zapraszam w wolnej chwili do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com :-***

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny tak samo jak cały blog. Po prostu zakochałam się w twoich opowiadaniach :) Życzę udanych ferii i zapraszam do mnie w wolnym czasie :*
    http://zaczarowanyswiatmariki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń