Śmierć
jest minimum. Minimum wszystkiego.
Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko
drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się
jednym... Minimum... Miłość jest śmiercią:
śmiercią odrębności, śmiercią dystansu,
śmiercią czasu. W trzymaniu się
z dziewczyną za ręce najpiękniejsze
jest to, że po chwili zapominasz,
która ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie,
nie jedna.
Wiesz,
jak to jest kiedy już nic nie możesz zrobić, a masz ochotę na tak
wiele? Dopiero w takich momentach uświadamiasz sobie, co jest dla
Ciebie naprawdę ważne. Nie pieniądze, nie nowe ubrania,a miłość.
Jedno króciutkie, sześcioliterowe słowo, a znaczy tak wiele. Kryje
w sobie ogromną moc, której nikt nie jest w stanie zrozumieć lub
pokonać. To właśnie miłość ukazuje świat w zupełnie innym
świetle. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że druga osoba znaczy dla
ciebie więcej niż ty sama. Kiedy jesteś w stanie poświęcić
własne szczęście dla zobaczenia uśmiechu drugiej osoby. Kiedy nie
liczą się konta w banku, szybkie samochody i droga biżuteria.
Gwiazdy są niczym przy blasku oczu ukochanej osoby. A wiesz, co jest
najgorsze? Że kiedy zdajesz sobie z tego sprawę, jest już za
późno. Teraz możesz jedynie ostatni raz spojrzeć Mu w oczy i
wtulić się w ciepłe ciało.
Nigdy
nie myślałam, że tak skończy się moje życie. Że w wieku
dwudziestuparu lat zginę. I to jeszcze razem z Robertem. A wszystko
zaczęło się od zwykłej propozycji pracy w Niemczech. Gdybym wtedy
się nie zgodziła, nigdy bym go nie poznała. Nie zakochałabym się.
Potem Matt, rozłąka z Robertem, a na koniec wspólna sesja w
Paryżu. Ostatnie lata były chyba zarazem najlepszymi i najgorszymi
w moim dotychczasowym życiu. Dopiero teraz, kiedy zdałam sobie
sprawę, że kocham Roberta ponad wszystko, życie się kończy. Nie
ma już opcji „powrót” lub „naprawienie błędów”. W życiu
nie można cofnąć czasu. Trzeba iść przed siebie i nie spoglądać
wstecz. Zmarnowane szanse prędzej czy później odbiją się echem w
naszym życiu. I właśnie teraz uświadamiam to sobie. Gdybym
wcześniej wyznała Robertowi prawdę, może nie doszłoby do tego
wszystkiego. Siedzielibyśmy teraz szczęśliwi pijąc ulubiony sok
pomarańczowy, opowiadając o naszym dzieciństwie i początkach
kariery. Jednak nie mogę dalej myśleć, bo słyszę tylko głośny
grzmot, mocne szarpnięcie, a przed oczami mam pustkę. Umarłam...
Jakby
przez mgłę słyszę, jak ktoś cichutko nawołuje moje imię,
jednak nie podnoszę powiek. Dopiero głośny komunikat wyrywa mnie
ze snu. Jak oparzona otwieram oczy i zrywam się z fotela. Robert spogląda na mnie rozbawionym wzrokiem. Nie. To się nie dzieje
naprawdę. Przecieram oczy i zajmuję swoje miejsce. Zaczynam
wpatrywać się w jego uśmiechniętą twarz i dotykać silnej ręki.
Czuję się, jak po mocnych środkach odurzających. Nic do mnie nie
dociera. Robert mówi coś do mnie, ale nie jestem w stanie go
zrozumieć. Nic nie mówiąc przytulam się do niego. Chcę poczuć
jego ciepło, perfumy. Po prostu poczuć, że jest. Obejmuje mnie
ramionami i delikatnie gładzi po włosach. Kiedy wreszcie się
uspokajam i jestem w stanie kontaktować z rzeczywistością, odzywam
się niepewnie:
-Robert?
-Tak
Kamcia? – odpowiada i lekko się do mnie uśmiecha.
-Czy
my... Czy my żyjemy? - pytam przestraszona.
Spogląda
na mnie. Tak czule, troskliwie i odpowiada:
-Kochana,
żyjemy i mamy się dobrze. Wydaje mi się, że miałaś po prostu
zły sen.
Głośno
wypuszczam powietrze z płuc. Czuję, jak z każdym wydechem ulatuje
ze mnie stres i niepewność, a powraca radość. Uśmiecham się i
uświadamiam, że nadal żyję. Jeszcze wiele lat przede mną. Mam
tyle marzeń do spełnienia. Jednym z nich jest wyznanie Robertowi
prawdy, co do moich uczuć. Ale nie. Nie teraz. Dopiero kiedy
wylądujemy i będziemy mieli chwilę odpoczynku. Opieram głowę o
ramię piłkarza i cierpliwie czekam aż wylądujemy. Na warszawskim
lotnisku, nie bez problemu, ale odbieram swój bagaż. Robert ma
niezły ubaw, gdy jeden z pracowników oznajmia, że moja
walizka zginęła. No tak, piłkarz stoi oparty o swój bagaż i może
się śmiać. Patrzę na niego złowrogo, przez co od razu się uspokaja, tylko po to żeby za chwilę samej wybuchnąć niepohamowanym
śmiechem. Napastnik patrzy na mnie z uśmiechem i kręci głową.
-I jak
tu z tobą wytrzymać? - śmieje się razem ze mną.
Po
dłuższej chwili podchodzi do nas wcześniej spotkany pracownik i
przepraszając oddaje mój bagaż. Z uśmiechem na ustach i walizkami
w ręku opuszczamy lotnisko.
-To,
co? Bierzemy taksówkę? - pyta Robert i już zaczyna iść w stronę
postoju, ale zatrzymuję go.
-Nie.
Pojedziemy pociągiem. Tak będzie bezpieczniej – odpowiadam i
udajemy się w kierunku dworca.
Bądź,
co bądź ten sen nie daje mi spokoju. Być może była to
przestroga? A może wskazówka, że powinnam się wziąć w garść i
wyznać przed samą sobą, że nadal kocham Roberta? Nie
zastanawiając się dłużej kupujemy bilety w kasie, a już po
chwili siedzimy na swoich miejscach z gorącą kawą w rękach. Na
szczęście jesteśmy sami w przedziale. No cóż, jest środek
tygodnia, a do Białegostoku tak wiele osób nie jeździ. Robert
opowiada kawał, czym rozbawia mnie prawie do łez. Brakowało mi
tego. Czuję, że to właśnie On jest brakującą cząstką mojego
życia. Pomimo początkowej niechęci do niego, wiem teraz, że życie
bez niego jest nudne.
______________________________________________________________________
Kolejny rozdział leci w Waszą stronę. Łapcie, czytajcie i komentujcie :)
Ech, jeszcze tylko 2 tygodnie i ferieee. U mnie zaczynają się 27 stycznia, a u Was? :*
Bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńU mnie zaczynają się podobnie.
u mnie 20,a rozdział świetny
OdpowiedzUsuńuu dobrze że to był sen :d
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że mu wyzna co czuje !!
Kocham tego bloga <3
czekam na więcej ;*
Rozdział świetny, tylko szkoda że taki krótki ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:)
Pozdrawiam
Rozdział jest super, tak się cieszę, że to był tylko sen. Mam nadzieję, że Robert i Kamila w końcu będą szczęśliwi. czekam na kolejny i zapraszam w wolnej chwili do siebie na :
OdpowiedzUsuńsport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com :-***
Rozdział świetny tak samo jak cały blog. Po prostu zakochałam się w twoich opowiadaniach :) Życzę udanych ferii i zapraszam do mnie w wolnym czasie :*
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowanyswiatmariki.blogspot.com/