środa, 31 lipca 2013

Przeprosiny

Przepraszam  Was baaardzo mocno, ale dopiero co wróciłam z poprzedniego wyjazdu, a dzisiaj jadę już na kolejny i niestety, ale nie dodam nowego rozdziału przez najbliższe 2 tygodnie. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam, że tyle musicie czekać. Postaram się, to później Wam jakoś wynagrodzić :*

czwartek, 18 lipca 2013

Informacja

Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam i wracam 26, więc w tym czasie nie dodam nowego rozdziału. Bardzo przepraszam :**

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 8

Podeszłam do niego i przyłożyłam mu z liścia, a on oddał mi pocałunkiem!! Tego, to się nie spodziewałam. Myślałam, że mnie odepchnie. Szybko się odsunęłam i zwyzywałam go. Co mu odwaliło?! Już kompletnie mu mózg korniki wyżarły? Wściekła poszłam do domu i położyłam się spać. No dzięki Aśka za miłe pożegnanie. Musiała mnie z nim samą zostawiać? Następnego dnia wstałam wcześnie, bo samolot miałam o 10. Przebrałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam do Davida. Była bardzo miły. Przepraszał, jeśli coś było nie po mojej myśli. Oddałam mu klucze od mieszkania i samochodu. Powiedział, że ma nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie miał przyjemność ze mną współpracować. Pożegnałam się z nim i pojechałam na lotnisko. Tam czekała na mnie już Aśka. Widziałam, że miała łzy w oczach.
-Ej głupku, nie płacz. Przecież niedługo się zobaczymy – przytuliłam ją.
-Tak, ale nie wiadomo kiedy. Może za tydzień, może za miesiąc- powiedziała i się rozpłakała.
-Nie płacz już kochana – rzekłam i ujrzałam reporterów robiących nam zdjęcia – Jutro będziemy na wszystkich okładkach. Właśnie robią nam zdjęcia. A Asia słuchaj, ja ci coś zrobię normalnie.
-Co się stało? - spytała zdziwiona, ale już nie płakała.
-Kochana, ty się jeszcze pytasz, co się stało? Jak mnie wczoraj zostawiłaś samą z Lewandowskim, to się znowu pokłóciliśmy. Przyłożyłam mu z liścia, a on mnie pocałował.
-Serio? Wow, to szykuje się nam nowa parka – zaśmiała się – Przepraszam, nie wiedziałam, że tak wyjdzie. Chciałam żebyście sobie pogadali. Wiesz, ja mam wrażenie, że ty mu się podobasz. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy cię pocałował.
-Coo??!! Aśka, o czym ty mówisz? Jak to nie pierwszy raz??!
-Bo wtedy na imprezie też cię pocałował – spuściła głowę.
-Coo?? Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś??
-Nie wiedziałam jak. Uznałam, że skoro Robert nic ci nie powiedział, to ja nie będę się wtrącać. On powiedział, że sam ci to opowie, ale jak widać tego nie zrobił. Przepraszam.
-Wow, jakich ja się rzeczy dowiaduję. Dobra, już mnie nie przepraszaj. Pakuj się, szybko załatwiaj wszystkie sprawy i przyjeżdżaj do mnie. Ja już muszę iść. Papa kochana – przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
-Nie gniewasz się? - spytała.
-Nie głuptasie – zaśmiałam się – Papa. Do zobaczenia. Będę dzwonić.
Wsiadłam do samolotu i odleciałam. Lot był strasznie długi. Nie miałam za bardzo co robić. Na szczęście już jestem prawie w domu. Wiedziałam, że muszę się jeszcze rozprawić z Mattem. Wyjęłam klucze z torebki i weszłam do środka. Na powitanie szybko wyszła Susane.
-Dzień dobry – powiedziała.
-Cześć. Miło ci wiedzieć – uśmiechnęłam się i pierwszy raz w życiu ją przytuliłam.
Widziałam, że kobieta się zdziwiła moją nagłą przemianą. Stała się dla niej miła, co było do mnie nie podobne. Mimo wszystko odwzajemniła mój gest.
-Jak tam podróż?
-A masakra, mówię ci strasznie długa.
-Chce pani coś zjeść?
-Jaka pani? Susane mówi mi po imieniu – zaśmiałam się.
-Okej, to chcesz coś zjeść? - uśmiechnęła się.
-No jasne.
-To może idź weź kąpiel, a potem zejdziesz i poopowiadasz, co tam u ciebie? - zaproponowała.
-Okej – powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po relaksującej kąpieli zeszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam opowiadać Susane i wszystkim, nawet o Robercie. Kobieta stwierdziła, że pewnie mu się podobam. Kolejna po Aśce, tak mówi. Nie wiem, może one mają rację, ale mnie to mało obchodzi, bo on mnie wkurza i mi na nim nie zależy. Poszłam do pokoju i wyrzuciłam wszystkie rzeczy Matta z szafy. Po chwili wszedł do domu i krzyknął: Hej kochanie. Jestem już. Haha, to do mnie miało być? Wszedł uśmiechnięty do pokoju, ale kiedy zobaczył swoje rzeczy na podłodze mina mu zrzedła.
-Co ty robisz?! - zapytał.
-Nie widzisz? Może okulary sobie kup! - powiedziałam.
-Widzę, ale kochanie, czemu?
-Kochanie?! Wal się debilu!! Nie chcę cię znać, rozumiesz?! Jesteś świnią!! Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj!! Idź sobie do tej pustej laluni, z którą pracujesz!! Z nią zamieszkaj!!! No już wypad!!!!!!
Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i zabrał swoje rzeczy. Bez słowa wyszedł. Uff, mam z głowy tego debila. Jednak nie ma, to jak kłótnie z Lewandowskim. On przynajmniej nie stoi i nie milczy, tylko też się wydziera. Przynajmniej jest jakoś ciekawie, a Matt, to się nawet słowem nie odezwał. Ludzie, jak ja mogłam z nim być? Nie wiem. Wiem jedno, teraz będę szczęśliwsza. Uśmiechnęła się sama do siebie. Następne dni mijały mi bardzo szybko. Miałam wakacje, więc nie miałam za dużo zajęć. Codziennie gadałam z Asią. Już niedługo miała do mnie przyjechać. Szczerze powiedziawszy, to brakowało mi kłótni z Robertem. Może i go nie lubiłam, ale czasem fajnie nam się gadało. Mimo wszystko wkurzył mnie ostatnio.
Z rana, jak zwykle przetrząsałam szafę w poszukiwaniu ubrań. Wybrałam dość elegancki zestaw . Siedziałam akurat na spotkaniu z fotografem, kiedy zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru, ale odebrałam.
-Słucham?
-Pani Kamila Zawadzka? - spytał głos w słuchawce.
-Tak, to ja. Z kim rozmwiam?
-Nazywam się Agathe Bronel. Dzwonię ze szpitala.
-Coś się stało?
-Tak, pan Robert Lewandowski leży u nas. Prosił żebym się z panią skontaktowała. Czy może pani przyjechać?
-Tak, oczywiście. Tylko ja jestem w Stanach. Będę mogła być dopiero jutro.
-Dobrze. Do widzenia.
-Słuchaj, ja cię przepraszam, ale muszę już iść – zwróciłam się do kolegi – Pogadamy innym razem. Pa.


Szybko pobiegłam na lotnisko. Miałam szczęście, bo lot był za 30 minut. Zdążyłam akurat na czas. Szybko kupiłam bilet i przeszłam przez odprawę. Czasami opłaca się nosić przy sobie wszystkie dokumenty, jak paszport. Siedząc w samolocie naprawdę się martwiłam. Może i Robert mnie ostatnio wkurzył, ale jednak był czas, że go lubiłam. Matko, a co jak jemu jest coś poważnego??

___________________________________________________________________________

Hehe. Jak widać Robert jednak nie uderzył Kamili. No nie mogłam zrobić z niego jakiegoś damskiego boksera :D 

Dla mnie 13, to jednak zawsze pechowy dzień. W sobotę umówiłam się z kumpelami do parku. Biorę sobie okulary przeciwsłoneczne z półki, a tu trach i się połamały na pół. Wzięłam je tylko do ręki, a one pękły. Bardzo mi się podobały i zanim je w sklepie upatrzyłam, to minęło spooro czasu, a więc teraz znowu czeka mnie buszowanie po galeriach w poszukiwaniu okularów przeciwsłonecznych :D  

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 7

Zaczęłam szukać sobie ubrań, bo na wieczór umówiłam z Robertem na imprezę. W sumie, to się cieszę. Przynajmniej nie będę siedziała sama w domu. Pozostaje mi tylko jeden problem: co z Mattem? On jak na razie nie wie, że ja wiem, że ma kochankę. Muszę się na nim, a raczej na nich zemścić. Nie, nie zabiję ich, ale dam im porządną nauczkę. Hmm, tylko co by tu wymyślić? Nie wiem, pomyślę potem, a teraz się przebiorę. Akurat malowałam kreskę na oku, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko pociągnęłam eyelinerem do końca i poszłam w kierunku drzwi.
-Już idę!! - krzyknęłam.
W drzwiach ujrzałam uśmiechniętego Roberta. Nie powiem, wyglądał bosko. Muszę przyznać, że ma gust.
-Hej – przywitał się – Gotowa? Możemy iść?
-Jasne, tylko jeszcze wezmę torebkę i wychodzimy.
Do klubu dotarliśmy taksówką. Miałam dziwne wrażenie, że Robert mi się co jakiś czas przygląda. A nie wiem, może ja mam już zwidy. Kiedy wysiedliśmy zapytałam się Roberta:
-Ja mam wrażenie, czy ty mi się przyglądasz?
-A co nie mogę? Po prostu ładnie wyglądasz, to się patrzę.
Ha, czyli nie mam zwidów.
-Nie, spoko, tak tylko zapytałam.
W klubie było mnóstwo osób. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinki. Po wypiciu ich Robert zaciągnął mnie na parkiet. I kolejna rzecz, którą muszę u niego pochwalić, to taniec. Jest świetnym tancerzem. Przetańczyłam z nim kilka piosenek i zmęczona usiadłam na barowym krześle. Zamówiłam kolejnego drinka. Chciałam się dzisiaj dobrze bawić, bo za 3 dni wracam do Stanów. No właśnie, jeszcze nikomu nic nie mówiłam, ale niedługo wyjeżdżam. Mój kontrakt z Davidem się powoli kończy, dziewczyny są już w miarę zmienione na modelki. Już nie mam, co tu robić. Żal mi tylko rozstania z Aśką. Pokochałam ją, jak siostrę, a tu zaraz musimy się pożegnać. Chociaż może namówię ją na wyjazd ze mną. Mam duży dom. Zmieścimy się. Na samą myśl o minie Aśki na widok mojego miejsca zamieszkania w Stanach uśmiechnęłam się. Skoro zaniemówiła na moje mieszkania w Dortmundzie, które dorasta tylko do pięt dla mojego domu, to co tam będzie za reakcja. Oby nie zawał. Rozmyślając tak nawet nie zauważyłam, że zgubiłam gdzieś Roberta. Po chwili przeczesywania klubu wzrokiem znalazłam go podrywającego jakąś blondynkę. Matko, jaki on ma gust. Lubi tylko jakieś plastikowe dziuńki bez mózgu? A tam, to nie moja sprawa z kim się zadaje. Oho, idą w moim kierunku. No tak, miałam pomóc Lewandowskiemu i powiedzieć mu, czy dziewczyna, którą wybierze jest fajna. I co ja mu powiem? Że ta blondynka jest idiotką i nie podoba mi się? To pomyśli jeszcze, że jestem o niego zazdrosna. Trudno, będę kłamać, że jest fajna.
-Hej Kama – rzucił uśmiechnięty – Poznajcie się. To jest Simone, a to Kamila.
Dziewczyna wyszczerzyła się, a ja tylko przewróciłam oczami i podałam jej rękę.
-Ja idę na chwilę do toalety – powiedziała Simone.
-Idź i nie wracaj. Utop się w desce sedesowej – mruknęłam pod nosem.
-Co mówiłaś? - spytał Robert, bo nie dosłyszał.
-Nic, nic. Nieważne.
-I co o niej sądzisz? - spytał dziwnie uśmiechnięty.
Czy ja mam wrażenie, czy on chce wzbudzić we mnie zazdrość? Nie, nie, nie! Zawadzka! Stanowczo za dużo myślisz.
-A co ja mam myśleć? To twoja znajoma, nie moja. Skoro tobie się podoba, to okej.
-Oj tam, od razu znajoma. Pozwiedzamy razem przez jedną noc łóżko i do widzenia – zaśmiał się.
-Aha, super – mruknęłam.
Z toalety właśnie wróciła ta cała Simone. Szkoda, że jej szczury do dziury nie wciągnęły. Nie wiem czemu, ale ona działa mi na nerwy, a Lewandowski ani myśli odejść z nią ode mnie. Stoją tu i się miziają. Yyyhm, jak zaraz przywalę temu piłkarzykowi i tej laluni, to się skończy. Będą ich łopatą z ziemi zbierać. Postanowiłam pójść w ślady napastnika i znaleźć sobie kogoś. Nie, nie chciałam się z nikim przespać, tylko poznać kogoś i zrobić na złość temu dupkowi. Obczaiłam klub i okazało się, że obok mnie siedzi całkiem niezłe ciacho. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się zalotnie. Chłopak od razu zaczął rozmowę. Podeszliśmy bliżej Roberta i tej dziuńki. Całkiem fajnie nam się gadało. Siedząc przy barze Alex położył rękę na moim udzie. Tak normalnie, to dostałby ode mnie po twarzy, ale widząc bezcenną minę Roberta nie protestowałam. Wkurzony Lewandowski zmył się gdzieś ze swoją lalą, a ja nie chciałam dalej ciągnąć rozmowy z Alexem, więc pożegnałam się i wyszłam. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i pojechałam do domu. Powiem jedno: znowu go nienawidzę. Po co ciągnie mnie do klubu, jeśli idzie tam podrywać panienki. Jak już raz ze mną poszedł, to mógł się powstrzymać. Innym razem by poszedł sam albo z kumplami na podryw, ale jak widać to debil. Dobrze, że już zaraz wyjeżdżam, bo bym mu coś zrobiła. Przebrałam się w pidżamę i poszłam spać. Następnego dnia po pracy spotkałam się z Aśką. Opowiedziałam jej o spotkaniu z Robertem. Stwierdziła, że zachował się trochę chamsko zostawiając tak mnie.
-Asia i jest jeszcze jedna sprawa – zaczęłam niepewnie.
-Jaka? - zapytała.
-Bo widzisz, ja za za 2 dni wyjeżdżam. Jutro jest nasz ostatni wspólny dzień – widziałam smutek w jej oczach – Ale mam dla ciebie propozycję: przeprowadź się do mnie. Mam duży dom, w którym sama mieszkam. Co ty na to? Pomogę ci znaleźć tam pracę.
-Ojej, po pierwsze, to szkoda, że wyjeżdżasz,a po drugie dzięki za propozycję, ale wiesz nie wiem. Bardzo chciałabym z tobą pojechać, ale mam jeszcze kontrakt z Davidem na jakiś czas. Musiałabym dać mu wymówienie, spakować się, a jeden dzień na załatwianie tych wszystkich spraw, to trochę za mało. Może daj mi tydzień, ja wszystko załatwię i do ciebie przyjadę, okej?
-No jasne – przytuliłam ją – Już nie mogę się doczekać.
-A przygotowujesz jakieś pożegnanie, czy coś?
-Dla kogo? Dla ciebie?
-Nie, dla dziewczyn.
-Aaa, a to nie wiem. Wypadałoby. Nawet je polubiłam przez te kilka tygodni wspólnej pracy. Zobaczę jeszcze.
Pozostałą część dnia spędziłyśmy na zakupach i wspólnych wygłupach. Ciesz się, że Asia chce wyjechać ze mną do Stanów. Przynajmniej będę tam miała prawdziwą przyjaciółkę, na której mogę polegać. Następnego dnia wstałam wcześnie z rana i przebrałam się http://urstyle.pl/styl/danuu/stylizacja/thatschic-4/ . Zjadłam tylko jabłko, wypiłam jogurt i popędziłam na miasto. Zaszłam do jednego z najmodniejszych sklepów i zaczęłam buszowanie. Na telefonie miałam zapisane rozmiary ubrań dziewczyn. Zawsze przydawały mi się na sesjach, kiedy musiałam wybrać im stroje. Teraz przydadzą mi się w zrobieniu im prezentów. Kupię im jakieś ładne zestawy ubrań. Wydam fortunę żeby każdej z nich kupić jakąś sukienkę, bluzkę, spodnie, buty i torebkę, ale przynajmniej mam nadzieję, że będą zadowolone. Kiedy już miałam wszystkie potrzebne ubrania poszłam do kasy. Sprzedawczyni zrobiła wielkie oczy, a potem uśmiechnęła się do mnie. Pewnie pomyślała, że jestem wariatką, że tyle ubrań sobie kupuję. Szybko pojechałam na miejsce spotkania. Poprosiłam kilku pracowników Davida o pomoc z torbami i weszłam do środka. Zaniemówiłam. W pomieszczeniu wisiało mnóstwo moich zdjęć i dziewczyn. Nawet znalazło się moje zdjęcie z Robertem. Na stole stało mnóstwo słodkości i owoców. Wzruszyłam się. Pomimo tego, że na początku byłam dla nich wredna i oschła, to one wyprawiły mi przyjęcie pożegnalne.
-Laski, ja nie wiem co mam powiedzieć. Dziękuję wam – powiedziałam i przytuliłam je wszystkie – Słuchajcie, za nami kilka tygodni ciężkiej pracy, ale opłacało się. Zmieniłyście się. Jesteście odważniejsze, pewniejsze siebie. Potraficie podkreślić swoją kobiecość. Jestem z was dumna i życzę wam wszystkiego, co najlepsze. A tutaj mam dla was prezenty.
Wręczyłam każdej z nich torebkę z pakunkiem. Były zachwycone. Cieszę się, że sprawiłam im choć trochę radości. Razem zjadłyśmy i obejrzałyśmy wszystkie zdjęcia z sesji. Niestety musiałyśmy się już zbierać. Musiałam jeszcze spakować walizki, a jeszcze chciałam spędzić trochę czasu z Aśką. Postanowiłyśmy wybrać się na spacer po mieście. Po drodze natrafiłyśmy na zawodników Borussi: „mojego kochanego” Robercika i Mario.
-O hej dziewczyny – przywitali się.
-Cześć – odpowiedziałyśmy im.
-A co wy tak same spacerujecie po nocach? - spytał uśmiechnięty Mario.
-A taki pożegnalny spacerek sobie urządziłyśmy – zaśmiała się Aśka.
-Jaki pożegnalny spacer? Z kim się żegnacie? - spytał zdziwiony Robert.
-Z Kamilą. Wyjeżdża już jutro – rzekła Asia.
-Coo? - spytał napastnik – Nic nie mówiłaś.
-A co myślałeś, że tu zamieszkam? Zejdź na ziemię człowieku. Ja mam dom w Stanach. Kontrakt mi się kończy, więc to normalne, że wracam do Ameryki. A zresztą co cię to obchodzi? To nie twoja sprawa! - powiedziałam wkurzona.
Aśka złapała Mario za rękę i odciągnęła na bok. Szepnęła mu żeby zostawić nas samych. Oni odeszli,a Robert się odezwał:
-Moja, nie moja po prostu się zdziwiłem, bo nic wcześniej nie mówiłaś.
-A kiedy miałam ci powiedzieć? Jak się obściskiwałeś z tą Simone, czy jak jej tam?!
-A to cię boli? Zazdrosna jesteś? - powiedział pewny siebie.
-Hahahaha – zaczęłam się śmiać – No chyba śnisz chłoptasiu! Ja zazdrosna o ciebie?! Hahaha. Szybciej byłabym zazdrosna o tego komara, co go wczoraj zabiłam niż o ciebie.
-Jasne – odpowiedział sarkastycznie – Na pewno ci się podobam. Przyznaj, podobam ci się.
-Hahaha, no chyba żartujesz. Wmawiaj sobie coś czego nie ma, skoro to cię dowartościuje. Wiesz, był moment, że nawet zaczynałam cię lubić, bo wydałeś mi się inny niż na początku, teraz jednak widzę, że jesteś kompletnym dupkiem, z którym nie warto mieć do czynienia. Dobrze, że wyjeżdżam, bo nie chciałabym cię musieć spotykać.
-Haha. Myślisz, że ja mam ochotę widywać taką idiotkę, jak ty? No wybacz, ale nie. Jesteś zadufana w sobie, myślisz, że możesz mieć wszystko. Dla ciebie nie liczy się charakter.
-Dla mnie nie liczy się charakter?! Właśnie dla mnie się liczy, bo z tobą nie chcę się zadawać. To dla ciebie liczy się tylko wygląd panienki, którą masz przelecieć!
-Boże, zamknij się już w końcu idiotko!
No, to teraz przegiąłeś Lewandowski! Mam swoją cierpliwość, ale do czasu. Podeszłam do niego i przyłożyłam mu z liścia, a on oddał mi...



_____________________________________________________________________________

Mam dla Was informację: wyjeżdżam od 19-26 lipca, a potem od 1-11 sierpnia, więc w tym czasie niestety nic nie dodam. Przepraszam :****

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6

W sumie, to dużo powiedziałam Robertowi. Może nawet za dużo. No trudno, najwyżej jutro przeczytam we wszystkich plotkarskich magazynach te wszystkie informacje. Robert też mi dużo o sobie opowiedział. W razie czego ja też mam na niego haka. Tak naprawdę, to dziwię się samej sobie, że siedzę tu teraz z nim. No, ale Asia wyjechała pomóc mamie, bo w pracy mamy wolne, więc nie miałam za bardzo z kim pogadać. A w tamtym momencie potrzebowałam czyjejś bliskości.
-To co, gotujemy coś? - zapytał Robert.
-Na serio chcesz gotować? - zdziwiłam się – Myślałam, że coś zamówimy.
-Aj tam, ja praktycznie zawsze coś zamawiam, więc raz można coś ugotować. A może ty nie umiesz gotować? - zaśmiał się – W końcu w Stanach gotuje ci Susane.
-Haha bardzo śmieszne. Grabisz sobie Lewandowski. Coś tam umiem ugotować. Chyba.
-Dobra, spróbujemy. To na co masz ochotę?
-Nie wiem. Na coś prostego w zrobieniu. Może koktajl truskawkowy? – zaśmiałam się.
-Aj weź, ja chcę coś fajnego, smacznego i POŻYWNEGO – podkreślił ostatnie słowo – Koktajl to na deser. Hmm, więc może pizza?
-Mmm, wiesz co Robert? - zapytałam.
-Co?
-Coraz bardziej zaczynam cię lubić – uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
-Wow, muszę ci zrobić zdjęcie.
-Mi? Czemu? - zdziwiłam się.
-Bo ty się chyba pierwszy raz do mnie uśmiechasz – zaśmiał się.
-Haha, jak chcesz, to rób.
Robert wyciągnął telefon i strzelił mi fotkę.
-Oo, przyda mi się do kontaktów – powiedział.
-Jakich kontaktów? - po raz kolejny się zdziwiłam.
-Już cię oświecam. Jak zostawiłaś wtedy telefon w restauracji, to Kubuś szybko spisał twój telefon i wysłał wszystkim, więc sobie zapisałem. Ty też masz nasze numery – uśmiechnął się.
-Serio?
-Noo, co ty telefonu nie przeglądasz? - zaśmiał się.
-No jakoś okazji nie miałam. To chodź robimy tą pizze, bo głodna jestem – powiedziałam i zabraliśmy się za gotowanie.
Wydaje mi się, że gotowanie przez gwiazdy jest co najmniej zabawne. Z tego co oboje wywnioskowaliśmy, to nie gotowaliśmy już od dłuuuższego czasu, przez co średnio nam coś wychodziło, ale za to było dużo śmiechu. W sumie, to nie było najgorzej, bo po wielu próbach udało nam się upiec naprawdę smaczną pizze.
-Chodź zjemy pizze w sypialni – powiedziałam i widząc jakąś dziwną minę Roberta dodałam po chwili – Tam z okien jest śliczny widok na miasto. Możemy też wyjść na balkon.
-A, jasne, jasne – powiedział i poszliśmy.
Matko, ja przez niego zjem w jeden wieczór więcej niezdrowych rzeczy niż przez rok. Ale trudno. Najwyżej potem pójdę na siłownię albo pobiegam i spalę te wszystkie kalorie.
-Słuchaj, mam pomysł – zaczął Robert w drodze do kuchni.
-Mam się bać? - zażartowałam.
-Haha, raczej nie. Może byśmy jutro poszli na imprezę, tylko tym razem się nie rozbieraj – uśmiechnął się.
-Słucham?? - stanęłam, jak wryta.
-Aa no tak, toż ty nic nie pamiętasz. A więc kochana, jak byłaś wczoraj na imprezce, to nie powiem, duużo wypiłaś, weszłaś na scenę i zaczęłaś się rozbierać. Siłą cię z niej ściągałem – zaśmiał się.
-O Boże – w tamtym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię – Co ja jeszcze zrobiłam?
-Na szczęście nic. Nie zdążyłaś się rozebrać, bo cię wyniosłem na podwórko, skąd pojechałaś do domu.
-O jeny, dzięki – uśmiechnęłam się – Ale by było, jakby się rozebrała.
-Haha, w sumie, to mogłem ci nie przerywać. Przynajmniej bym sobie na ciebie popatrzył – zaśmiał się, za co dostał ode mnie kuksańca.
-Cicho bądź Lewandowski.
-Bo co mi zrobisz Zawadzka? - zaśmiał się – No, ale miałem dobre serce i cię ściągnąłem ze sceny, żeby ci napaleni faceci się na ciebie nie gapili. Muszę przyznać, że świetnie tańczysz. Zwłaszcza na rurze.
-Świetnie, z każdą minutą dowiaduję się, że robiłam coraz dziwniejsze rzeczy – powiedziałam – Dobrze, że chociaż ci się podobało, bo jak tobie to innym też. Przynajmniej się nie zbłaźniłam.
-No na pewno się nie zbłaźniłaś. To, co idziemy jutro?
-No jasne, tylko pod jednym warunkiem: masz mnie pilnować – zaśmiałam się.
-Okej. Obejrzymy ten film, który wypożyczyłem?
-Yhym, włóż płytkę do DVD – powiedziałam, co momentalnie uczynił.
Poszłam jeszcze zrobić popcorn,a potem przyszłam i położyłam się na łóżku.
-No co się tak gapisz? Na zaproszenie czekasz? Kładź się – powiedziałam do Roberta, który najwyraźniej nie wiedział, czy może się położyć.
Po skończonym filmie nie mogłam przestać się śmiać.
-Lewandowski głupku, przez ciebie brzuch mnie boli. Nigdy więcej nie obejrzę z tobą filmu, który ty wybierzesz – zażartowałam.
-Ooo szkoda. Będę musiał znaleźć inną towarzyszkę. Może jutro jakiejś poszukam. Ooo, a ty mi powiesz, czy fajna jest.
-Yhym, jasne – odpowiedziałam.
Aha, czyli wraca dawny Robert podrywacz. Już myślałam, że jest inny, a tu wracamy do punktu wyjścia. No cóż, trudno. Co mi tam, to i tak tylko mój kolega.
-Ty, wiesz, która jest godzina? - zapytał.
-Oświeć mnie.
-4.46.
-Coo?? Jest tak późno?
-Taa, a ja jeszcze jutro mam trening z rana.
-A ja muszę iść na spotkanie z dziewczynami.
-To ja się będę zbierał.
Początkowo wahałam się, ale później zapytałam Roberta:
-Słuchaj, jest już strasznie późno, mam dużo pomieszczeń, więc może chcesz u mnie przenocować?
-Chętnie, ale i tak nie mam torby treningowej, więc pójdę do siebie. No chyba, że jutro z rana skoczę do domu się przebrać. Albo już nie będę robił ci kłopotu. I tak długo ze mną wytrzymałaś – zaśmiał się – Dobranoc. Kolorowych snów.
-Dobranoc – powiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.
W sumie, to może lepiej, że tu nie nocował. Już i tak długo z nim siedziałam, a jakby dłużej został, to jeszcze byśmy się pokłócili. Szybko poszłam do sypialni i momentalnie zasnęłam.
Następnego, a właściwie tego samego dnia wstałam nieprzytomna. No tak, nie ma to jak rozmowy z Lewandowskim do prawie 5 nad ranem. Teraz wyglądam i zachowuję się, jak zombie. Szybko się przebrałam i poszłam do samochodu. W sali, gdzie spotkałam się z dziewczynami byłam nie do życia. No, ale co się dziwić, jak spałam tylko niecałe 3 godziny. Razem z Aśką postanowiłyśmy pójść na obiad. Jak zwykle pojechałyśmy do mojej już ulubionej restauracji. Kiedy weszłyśmy do środka ujrzałam piłkarzy przy stoliku. Gestem ręki wskazali abyśmy się do nich dosiadły. Wśród nich byli: Marco, Mario, Piszczu, Kuba, Robert i Nuri. Przywitali się z nami i zaprosili abyśmy z nimi zjadły. Trzymałam te menu w rękach, ale nawet nie wiedziałam, co czytam. Z tego co zauważyłam, Robert miał podobnie.
-Wy – powiedział Kuba – A co wy tacy nie do życia?
-Jak się gada do 5 nad ranem, to się potem spać chce – powiedziałam i ziewnęłam.
-Co? Czy ja dobrze słyszę? Ty i Robert gadaliście? Razem? Spokojnie? Bez wyzwisk? Do 5 nad ranem? Czy wy się dobrze czujecie? Może macie gorączkę? - powiedział zdziwiony Mario.
Razem z Robertem wybuchliśmy śmiechem.
-Czy ja dobrze widzę? Lewy i Kama się śmieją? - zapytała Aśka.


-Oj tam, dajcie spokój. Przecież nie można się w nieskończoność kłócić – rzucił rozbawiony Lewandowski.

_______________________________________________________________________________

No to są już wakacje pełną gębą. Relaxing na 100%. Wreszcie czuję, że żyję. A jak tam u Was? :) 

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 5

Minęło już kilka dni od mojego przyjazdu. Za każdym razem, kiedy widziałam Roberta dogryzaliśmy sobie i kłóciliśmy się. No cóż, nie moja wina, że go nienawidzę. Szczerze powiedziawszy, to stęskniłam się za Mattem. Już dawno go nie widziałam. Postanowiłam, że zadzwonię do niego i namówię żeby przyjechał do mnie na kilka dni. Najpierw jednak chciałam sprawdzić pocztę. Kiedy weszłam na internet pierwszą rzeczą, którą ujrzałam był wielki nagłówek artykułu: Matt Robbery ma nową dziewczynę??!! Pośpiesznie weszłam w link. „Ostatnio Matt Robbery był widziany z młodą dziewczyną w restauracji. Oboje byli w wyśmienitych nastrojach. Co jakiś czas całowali się, przytulali. Widać Matt nie żałuje pieniędzy, ponieważ zabrał dziewczynę do jednej z najdroższych restauracji w mieście. Jak donoszą nasze źródła młoda kobieta jest współpracownicą Matta. Pracują razem w jednej z nowojorskich firm. Po kolacji para poszła do domu Matta, gdzie upojnie spędzili noc. Robbery jeszcze do niedawna spotykał się ze znaną polską modelką Kamilą Zawadzką. Czyżby to był koniec ich wielkiej miłości??” Na dole były zdjęcia. Załamałam się. Myślałam, że Matt mnie kocha i naprawdę ma dużo pracy. A on? A on bzyka się po kątach z jakąś wywłoką. Wkurzyłam się. Zadzwoniłam do Aśki.
-No hej Kamcia. Co tam? - spytała.
-Widziałaś ten artykuł?
-Nie. Jaki artykuł?
-Wejdź na internet. Zaraz wyślę ci link.
Po kilku minutach Aśka wrzasnęła:
-Co za chuj!!
-Haha, racja.
-Słuchaj, to może przyjechać do ciebie? Albo ty do mnie? Lepiej nie siedź teraz sama.
-Dzięki Asia, ale mam lepszy pomysł. Chodźmy na jakąś dyskę. Zabawmy się.
-Okej, to w takim razie będę u ciebie za 10 minut.
Jak powiedziała Asia, tak zrobiła. Była u mnie po około 10 minutach. Poszłyśmy na zakupy wybrać jakieś fajne sukienki. Aśka wybrała dwuczęściową, z  ciemną górą i jeansowym dołem, a ja postawiłam na całą czarną. Chciałam się dzisiaj zabawić i nie myśleć o niczym. Nie liczyły się dla mnie konsekwencje. Wróciłyśmy do mnie, przebrałyśmy się i mooocno umalowałyśmy. Ktoś mógłby nas wziąć za jakieś puszczalskie, ale trudno. Musiałyśmy odreagować. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do klubu. Na miejscu było wiele osób, w tym masa facetów. Najpierw wypiłyśmy kilka drinków, a potem poszłyśmy zatańczyć. Podeszło no nas 2 kolesi. W sumie, to raz się żyje, więc przetańczyłyśmy z nimi kilka piosenek. Potem wróciłyśmy do baru. Byłyśmy już naprawdę nieźle wstawione. No w sumie, to kto by nie był, po kilkunastu drinkach. Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Wyszłam na scenę i zaczęłam tańczyć. Kręciłam biodrami, co spowodowało podniecenie wśród wielu mężczyzn. Byłam już gotowa na wszystko. Jeszcze chwila, a zaczęłabym tańczyć na rurze. W moim kierunku szło już kilku napalonych facetów. Ale w pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie podniósł i zniósł ze sceny. Postawił mnie dopiero przed klubem. Kiedy się odwróciłam ujrzałam mojego wroga numer jeden – Lewandowskiego.
-Debilu, co ty robisz?!! - wrzasnęłam.
-Chronię cię, nie widzisz? - powiedział wyraźnie zły.
-Przed czym niby?! Przed dobrą zabawą?!
-Przed zrobieniem czegoś głupiego.
-Głupie, to było chodzenie z Mattem!
-Co? - spytał już spokojnym tonem.
-Gówno. Masz, możesz się cieszyć. Mój chłopak, a raczej były chłopak mnie zdradza! Zadowolony jesteś prawda?! Przecież tak mnie nienawidzisz, a tu przytrafiło mi się coś złego. Powinieneś to świętować i …
-Zamknij się – powiedział i mnie pocałował.
Początkowo chciałam się wyrwać, ale potem założyłam mu ręce na szyi i oddałam pocałunek. Muszę przyznać, że to było całkiem przyjemne. Robert był przeciwieństwem Matta. Matt jedynie dawał mi buziaka, najczęściej w policzek, albo krótki całus w usta i nic więcej. A Robert? A Robert całuje się z mną pierwszy raz i to tak namiętnie, że aż nie chcę mi się tego przerywać. Zaraz, zaraz. O Boże, ja całuję się z Lewandowskim!! Szybko odsunęłam się od niego i uderzyłam w twarz.
-Ochujałeś??!!! Nigdy więcej tego nie rób! – powiedziałam zła.
-Myślałem, że ci się podobało.
-To źle myślałeś, a teraz daj mi spokój – odpowiedziałam i się rozpłakałam.
Czy każdy facet musi być debilem? To już się robi wkurzające. Wysłałam Aśce esa, że wracam do domu i powolnym krokiem odeszłam.
-Aśka, gdzie Kamila mieszka? - zapytał Robert wpadając do klubu, jak piorun.
-Yy cześć. A po co ci to wiedzieć? Zamierzasz ją odwiedzić?
-Nie, to znaczy tak.
-Robert, co się stało?
Lewy pokrótce opowiedział całą zaistniałą sytuację.
-Uuu, kiepsko. Dobra tu masz jej adres – podała mu karteczkę.
-Dzięki.
-Nie ma za co. I Robert, pamiętaj nie zrań jej. Ona teraz jest świeżo po rozstaniu. Wesprzyj ją jakoś, ale zajedź do niej jutro. Dzisiaj ona i tak nie jest w stanie rozmawiać, a jutro ma wolne w pracy, więc cały dzień siedzi sama. Pojedź do niej po treningu.
Robert posłuchał Asi. Następnego dnia wszystko robił w ekspresowym tempie, jednak zanim trening się skończył zastał go wieczór. Wypożyczył jakąś komedię, kupił słodycze i pojechał do Kamili. Nie wiedział, czy to mu się przyda, w końcu Kamila jest modelką i może nie je słodyczy, ale jego siostra zawsze mówiła, że dziewczyny po rozstaniu jedzą masę czekolady. Wszedł na klatkę i zapukał niepewnie. Otworzyła mu, jak nie ona. Ubrana totalnie na luzie, emanująca spokojem.
-Hej. Mogę wejść? - zapytał.
-Jasne, wchodź – odpowiedziałam i wpuściłam go do środka – Chcesz coś do picia, jedzenia?
-Nie, nie. Na razie nie. Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze.
-Słuchaj, bo wczoraj...
-No właśnie wczoraj, słuchaj, bo ja średnio pamiętam wczoraj. Wiem tylko, że Aśka do mnie zadzwoniła dzisiaj i powiedziała, że my się jakby pogodziliśmy. Że nasze stosunki się ociepliły. Ja cię przepraszam, ale ja prawie nic nie pamiętam.
-Aaa spoko, a wiesz nic takiego się nie wydarzyło. Byliśmy w tym samym klubie, spotkaliśmy się, pogadaliśmy i obiecaliśmy, że nie będziemy się kłócić.
-A, okej.
-Wow, wiesz co, jak mi otworzyłaś, to aż trudno było cię poznać. Taka inaczej ubrana, na luzie, nie w szpilkach i w ogóle.
-Hah, no widzisz, jeszcze dużo o mnie nie wiesz.
-To może będę miał okazję się dzisiaj dowiedzieć – powiedział i wyciągnął słodycze i film zza pleców.
-Hahahaha, słodycze i jakaś komedia.
-Nie lubisz czekolady? - zapytał.
-Lubię i to bardzo. Chodź zjemy to, a ja ci trochę o sobie opowiem, ale to zostanie między nami. A może najpierw masz ochotę na kolację?
„Ochotę, to ja mam na ciebie” - pomyślał Lewy.
-Nie, to może później ugotujemy? - rzekł napastnik.
-Okej – powiedziałam i usiedliśmy na kanapie w salonie – To co chcesz o mnie wiedzieć?
-Hmm, wszystko. Przyznam się, że czytałem trochę o tobie w necie, ale tam pewnie nie wszystko jest prawdą.
-No to mam 22 lata, pochodzę z Białegostoku... - opowiedziałam mu prawie wszystko o sobie.
Wow nawet bym nie pomyślała, że mój wróg w jeden dzień stanie się tak jakby moim przyjacielem. Dziwne, ale cóż. Opowiedziałam mu o Mattcie. Nawet nie wiem dlaczego. No bo czy to go interesuje? O dziwo słuchał mnie i starał się pocieszyć. Hmm, może się co do niego pomyliłam? Może zbyt pochopnie go oceniałam, tak naprawdę go nie znając? Może to całkiem fajny chłopak?


______________________________________________________________________________

Kolejny rozdział leci w Waszą stronę. Jak widać ich stosunki się trochę ociepliły :) 

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4

Następnego dnia wstałam wcześniej z rana. Szybko ubrałam się i postanowiłam zadzwonić do Matta. Niby Aśka mówi, że powinnam z nim zerwać, ale przecież my się kochamy. Myślałam, że on sam zadzwoni zapytać, jak mi minął lot, czy praca jest fajna, a tu nic. No ale pewnie pracował i nie miał czasu. Wybrałam jego numer i czekałam aż odbierze. Kiedy odebrał miałam wrażenie, że ktoś z nim jest, ale nie wnikałam w to. Uznałam, że to jakaś moja chora paranoja. Pogadałam z nim chwilę i pojechałam do tej samej restauracji, co wczoraj, na śniadanko. Kiedy weszłam do środka ujrzałam kilka znajomych twarzy. Po chwili zajarzyłam, że to chyba ci piłkarze z Borussi. Jeden z nich podszedł do mnie uśmiechnięty.
-Cześć. Jestem Mario. Widzieliśmy się wczoraj na Signal Iduna Park. Może zjesz z nami? - zapytał.
W sumie, to nie miałam nic do stracenia, więc się zgodziłam. Poznałam pozostałych piłkarzy. W sumie, to muszę stwierdzić, że to spoko faceci. Mają poczucie humoru. Kiedy siedzieliśmy, a ja śmiałam się z kolejnego dowcipu Kuby do lokalu wpadł Lewandowski.
-Ooo siema. Wy też tu na śniadanie? – przywitał się z chłopakami – A ty co tu robisz? Śledzisz mnie, czy jak, że nawet w restauracji cię spotykam?
-Haha, mój drogi chłopczyku, nie wiem, czy zauważyłeś, ale byłam tu pierwsza, więc jeśli już, to ty mnie śledzisz – odpowiedziałam z przekąsem.
Widziałam, że piłkarze zdziwili się, że dogadałam temu Lewandowskiemu. A co ona jakiś nietykalny jest, czy co? Sam to ludzi miesza z błotem, a jego to już nie wolno? Z min wywnioskowałam, że chyba nie wolno. Wydaje mi się, że nikt mu za często nie dogryza. Ojej, „przykre” jestem pierwszą osobą, która będzie wobec niego szczera.
-Jakbym nie miał nic lepszego do roboty, tylko cię śledzić – burknął.
-Dobra, już się nie kłóćcie. Lepiej się zapoznajcie – powiedział Roman.
Robert wstał powoli i wyciągnął w moim kierunku rękę.
-Robert Lewandowski – przedstawił się.
-Kamila Zawadzka – odpowiedziałam, nie podając mu ręki.
Chłopak się zdziwił i usiadł na miejsce. Reszta śniadania minęła w dość przyjemnej atmosferze. Starałam się nie rozmawiać z Robertem, gdyż skończyłoby się to latającymi talerzami.
-O kurczę! - krzyknęłam – Chłopaki, już 9:45, a ja mam na 10 do pracy. Muszę lecieć. Miło było.
-A trafisz sama? Może cię podwieźć? - zapytał Nuri.
-Trafię, trafię, ale dzięki za propozycję – uśmiechnęłam się i wyszłam.
Wsiadłam szybko w samochód i ruszyłam w drogę. Pamiętałam mniej więcej, jak jechać, ale nie byłam do końca pewna. Chciałam zadzwonić do Aśki i się zapytać. Zaczęłam grzebać w torebce i okazało się, że nie mam telefonu.
-Zaraz, zaraz. Przecież jeszcze z rana go miałam – powiedziałam sama do siebie – O nieeee. Kurde, zostawiłam telefon w restauracji. No trudno, muszę trafić sama.
Na szczęście, jak się okazało, mam dobrą orientację w terenie i trafiłam na czas. Weszłam do budynku i przywitałam się z dziewczynami.
-Hej dziewczyny. Hej Aśka – uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-No hej. I jak, trafiłaś sama? - zapytała Asia.
-Tak, na szczęście tak. To co nas dzisiaj czeka? - zapytałam.
Jak się okazało, najpierw miałyśmy wspólnie obejrzeć zdjęcia z sesji, a potem pojechać znowu na stadion i zorganizować mały pokaz mody. Przy oglądaniu zdjęć było naprawdę wesoło. Niektóre wyszły bardzo zabawnie. Coraz bardziej zaczynałam lubić te dziewczyny. Po obejrzeniu zdjęć poszłyśmy do garderoby. Każdej z dziewczyn pomogłam wybrać odpowiedni strój. Potem udałyśmy się na Signal Idunę. Dziewczyny poszły się przebrać, a ja na murawę. Dzisiaj na szczęście wybieg dotarł na czas.
-Oo cześć Kamila – krzyknął Marco.
-Hej – uśmiechnęłam się do niego.
-O Boże, a my znowu się spotykamy – powiedział Robert.
-Taaa, niezmiernie mnie, to cieszy – powiedziałam z sarkazmem.
-Wyobraź sobie, że mnie też. Czy ja wszędzie muszę cię widzieć?!
-Jak ci się nie podoba, to wróć do domu i nie zachowuj się, jak pięcioletnie dziecko, które zabawki nie dostało. A teraz zejdź, bo ja tu pracuję – wyminęłam go i poszłam zobaczyć, jak tam dziewczyny.
-O Boże, jak ja jej nienawidzę – powiedział Robert do Mario.
-Stary, serio nie wiem za co można jej nie lubić. Jak siedziała z nami na śniadaniu była miła, tylko ty tak na nią działasz. Zresztą i tobie się dziwię. Przecież ty przelatujesz, co drugą dziewczynę, a już zwłaszcza, jak jest modelką, a ty jej nienawidzisz. Oj dziwne, dziwne – zaśmiał się Mario.
-Stary nie wiem czemu, ale ona działa na mnie, jak płachta na byka. Jak ją widzę, to od razu włącza mi się tryb bycia złośliwym.
-No nie da się nie zauważyć. Ale tak właściwie, to czemu? Czy ona ci coś zrobiła?
-Niby nic mi nie zrobiła, ale mnie wkurza. Wielka mi modelka się znalazła. Uważa się za najważniejszą.
-Lewy, ty po rozstaniu z Anką też się zmieniłeś. Stałeś się tak jakby bez uczuć. Idziesz do klubu, poznajesz pierwszą lepszą dziewczynę i idziesz z nią do łóżka, a następnego dnia urywasz kontakt. Też nie jesteś w porządku.
-Może i nie jestem, ale ona i tak mnie wkurza. Zresztą ja się zmieniłem po rozstaniu, a ona ma chłopaka.
-Ooo, skąd wiesz, że ma chłopaka??
-Bo czytałem na internecie.
-Ohoho, już nawet artykuły o niej czytałeś.
-Zamknij się Mario.
-Haha, trafił charakterek swój na swego – zażartował Mario.
-Ooo co to, to nie. Ja nie jestem, jak ona – powiedział Robert.
-Dobra laski, wskakujcie na scenę i idźcie tak – powiedziałam i pokazałam, co mają robić.
Na początku, to była załamka. One w ogóle nie potrafiły chodzić po wybiegu, ale po wielu próbach i moich radach coś zaczęło im wychodzić. Po jakimś czasie zauważyłam, że w moim kierunku zmierza kapitan polskiej reprezentacji z czymś w ręku. Aha, czyli Kubuś maczał paluszki w moim telefonie. Aż się boję zajrzeć, co mi narobił.
-Hej pani zapominalska – uśmiechnął się i oddał mi telefon.
-No hej Kubusiu, dziękuję – odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do dziewczyn.
-A teraz znowu sesja. Tamta nie była najgorsza, ale chcę żebyście miały kolejną. Im więcej potrenujecie pozowanie teraz, tym później będzie wam łatwiej. Tylko dzisiaj chciałam urządzić sesję z modelem.
Jurgen słysząc moje słowa zawołał:
-Lewandowski, mam dla ciebie zadanie. Ponieważ ostatnio na treningu i tak dużo pracujesz, to ten sobie odpuścisz i pomożesz dziewczynom.
-A jak ja mam im niby pomóc? - zapytał napastnik.
-Będziesz ich modelem.
-Coooo??!!!!! Pan chyba żartuje?!
-Nie, nie żartuję. A teraz nie dyskutuj, tylko idź do nich.
-O boże, dlaczego ty nam musisz pomagać?! - zapytałam zła.
-Nie wiem. Trener mi kazał, więc jestem.
-Nie mógł nam pomagać Marco? - powiedziałam, ale widząc miny dziewczyn, które marzyły o sesji z Lewandowskim odpuściłam – Dobra, ustawcie się. Ty Lisa idziesz, jako pierwsza.
Dziewczyna wstała zakłopotana obecnością piłkarza i nie za bardzo wiedziała,co ma robić. O zgrozo, wychodziło na to, że muszę jej pomóc, czyli zapozować z Robertem w celu pokazania, co i jak.
-Dobra, czyli muszę z tobą zapozować. Super – powiedziałam niezbyt zadowolona.
Podeszłam do Roberta i powiedziałam:
-Masz mnie objąć w pasie – powiedziałam, co momentalnie uczynił.
-Ja tam bym wolał żeby, to była sesja w bieliźnie – zabawnie poruszył brwiami, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
-Świnia – powiedziałam po chwili – Tylko jedno ci w głowie.
Odchyliłam się lekko do tyłu i zapozowałam. Fotograf strzelił nam kilka fotek. Muszę przyznać, że wyszły całkiem fajnie.
-A teraz dzióbki – zaśmiała się Aśka.

Pomysł nie był najgorszy, więc zrobiliśmy śmieszne miny. Potem odbyła się sesja dziewczyn. Muszę przyznać, że poszło im całkiem dobrze. Fotograf dał mi i Robertowi, który się uparł, że musi mieć, wszystkie zdjęcia. No taak, musi mieć, żeby potem wiedzieć, która jest najładniejsza i z którą może się umówić. Kiedy wróciłam do domu, obejrzałam jeszcze raz te fotki. Jakoś dzisiaj podczas sesji było nawet okej z Robertem, ale nie obyło się bez kłótni na koniec. Kiedy wyszłam ze stadionu zauważyłam, że ktoś zastawił mi samochód. Wkurzyłam się i zaczęłam wyzywać właściciela samochodu, którym okazał się być Lewandowski. Oczywiście zaczęliśmy się na siebie wydzierać i gdyby nie Aśka, która siłą mnie od niego odciągnęła, to byśmy się pewnie pozabijali.

_________________________________________________________________________________

Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdzialik. Mam nadzieję, że się spodoba :**