poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 8

Podeszłam do niego i przyłożyłam mu z liścia, a on oddał mi pocałunkiem!! Tego, to się nie spodziewałam. Myślałam, że mnie odepchnie. Szybko się odsunęłam i zwyzywałam go. Co mu odwaliło?! Już kompletnie mu mózg korniki wyżarły? Wściekła poszłam do domu i położyłam się spać. No dzięki Aśka za miłe pożegnanie. Musiała mnie z nim samą zostawiać? Następnego dnia wstałam wcześnie, bo samolot miałam o 10. Przebrałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam do Davida. Była bardzo miły. Przepraszał, jeśli coś było nie po mojej myśli. Oddałam mu klucze od mieszkania i samochodu. Powiedział, że ma nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie miał przyjemność ze mną współpracować. Pożegnałam się z nim i pojechałam na lotnisko. Tam czekała na mnie już Aśka. Widziałam, że miała łzy w oczach.
-Ej głupku, nie płacz. Przecież niedługo się zobaczymy – przytuliłam ją.
-Tak, ale nie wiadomo kiedy. Może za tydzień, może za miesiąc- powiedziała i się rozpłakała.
-Nie płacz już kochana – rzekłam i ujrzałam reporterów robiących nam zdjęcia – Jutro będziemy na wszystkich okładkach. Właśnie robią nam zdjęcia. A Asia słuchaj, ja ci coś zrobię normalnie.
-Co się stało? - spytała zdziwiona, ale już nie płakała.
-Kochana, ty się jeszcze pytasz, co się stało? Jak mnie wczoraj zostawiłaś samą z Lewandowskim, to się znowu pokłóciliśmy. Przyłożyłam mu z liścia, a on mnie pocałował.
-Serio? Wow, to szykuje się nam nowa parka – zaśmiała się – Przepraszam, nie wiedziałam, że tak wyjdzie. Chciałam żebyście sobie pogadali. Wiesz, ja mam wrażenie, że ty mu się podobasz. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy cię pocałował.
-Coo??!! Aśka, o czym ty mówisz? Jak to nie pierwszy raz??!
-Bo wtedy na imprezie też cię pocałował – spuściła głowę.
-Coo?? Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś??
-Nie wiedziałam jak. Uznałam, że skoro Robert nic ci nie powiedział, to ja nie będę się wtrącać. On powiedział, że sam ci to opowie, ale jak widać tego nie zrobił. Przepraszam.
-Wow, jakich ja się rzeczy dowiaduję. Dobra, już mnie nie przepraszaj. Pakuj się, szybko załatwiaj wszystkie sprawy i przyjeżdżaj do mnie. Ja już muszę iść. Papa kochana – przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
-Nie gniewasz się? - spytała.
-Nie głuptasie – zaśmiałam się – Papa. Do zobaczenia. Będę dzwonić.
Wsiadłam do samolotu i odleciałam. Lot był strasznie długi. Nie miałam za bardzo co robić. Na szczęście już jestem prawie w domu. Wiedziałam, że muszę się jeszcze rozprawić z Mattem. Wyjęłam klucze z torebki i weszłam do środka. Na powitanie szybko wyszła Susane.
-Dzień dobry – powiedziała.
-Cześć. Miło ci wiedzieć – uśmiechnęłam się i pierwszy raz w życiu ją przytuliłam.
Widziałam, że kobieta się zdziwiła moją nagłą przemianą. Stała się dla niej miła, co było do mnie nie podobne. Mimo wszystko odwzajemniła mój gest.
-Jak tam podróż?
-A masakra, mówię ci strasznie długa.
-Chce pani coś zjeść?
-Jaka pani? Susane mówi mi po imieniu – zaśmiałam się.
-Okej, to chcesz coś zjeść? - uśmiechnęła się.
-No jasne.
-To może idź weź kąpiel, a potem zejdziesz i poopowiadasz, co tam u ciebie? - zaproponowała.
-Okej – powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po relaksującej kąpieli zeszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam opowiadać Susane i wszystkim, nawet o Robercie. Kobieta stwierdziła, że pewnie mu się podobam. Kolejna po Aśce, tak mówi. Nie wiem, może one mają rację, ale mnie to mało obchodzi, bo on mnie wkurza i mi na nim nie zależy. Poszłam do pokoju i wyrzuciłam wszystkie rzeczy Matta z szafy. Po chwili wszedł do domu i krzyknął: Hej kochanie. Jestem już. Haha, to do mnie miało być? Wszedł uśmiechnięty do pokoju, ale kiedy zobaczył swoje rzeczy na podłodze mina mu zrzedła.
-Co ty robisz?! - zapytał.
-Nie widzisz? Może okulary sobie kup! - powiedziałam.
-Widzę, ale kochanie, czemu?
-Kochanie?! Wal się debilu!! Nie chcę cię znać, rozumiesz?! Jesteś świnią!! Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj!! Idź sobie do tej pustej laluni, z którą pracujesz!! Z nią zamieszkaj!!! No już wypad!!!!!!
Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i zabrał swoje rzeczy. Bez słowa wyszedł. Uff, mam z głowy tego debila. Jednak nie ma, to jak kłótnie z Lewandowskim. On przynajmniej nie stoi i nie milczy, tylko też się wydziera. Przynajmniej jest jakoś ciekawie, a Matt, to się nawet słowem nie odezwał. Ludzie, jak ja mogłam z nim być? Nie wiem. Wiem jedno, teraz będę szczęśliwsza. Uśmiechnęła się sama do siebie. Następne dni mijały mi bardzo szybko. Miałam wakacje, więc nie miałam za dużo zajęć. Codziennie gadałam z Asią. Już niedługo miała do mnie przyjechać. Szczerze powiedziawszy, to brakowało mi kłótni z Robertem. Może i go nie lubiłam, ale czasem fajnie nam się gadało. Mimo wszystko wkurzył mnie ostatnio.
Z rana, jak zwykle przetrząsałam szafę w poszukiwaniu ubrań. Wybrałam dość elegancki zestaw . Siedziałam akurat na spotkaniu z fotografem, kiedy zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru, ale odebrałam.
-Słucham?
-Pani Kamila Zawadzka? - spytał głos w słuchawce.
-Tak, to ja. Z kim rozmwiam?
-Nazywam się Agathe Bronel. Dzwonię ze szpitala.
-Coś się stało?
-Tak, pan Robert Lewandowski leży u nas. Prosił żebym się z panią skontaktowała. Czy może pani przyjechać?
-Tak, oczywiście. Tylko ja jestem w Stanach. Będę mogła być dopiero jutro.
-Dobrze. Do widzenia.
-Słuchaj, ja cię przepraszam, ale muszę już iść – zwróciłam się do kolegi – Pogadamy innym razem. Pa.


Szybko pobiegłam na lotnisko. Miałam szczęście, bo lot był za 30 minut. Zdążyłam akurat na czas. Szybko kupiłam bilet i przeszłam przez odprawę. Czasami opłaca się nosić przy sobie wszystkie dokumenty, jak paszport. Siedząc w samolocie naprawdę się martwiłam. Może i Robert mnie ostatnio wkurzył, ale jednak był czas, że go lubiłam. Matko, a co jak jemu jest coś poważnego??

___________________________________________________________________________

Hehe. Jak widać Robert jednak nie uderzył Kamili. No nie mogłam zrobić z niego jakiegoś damskiego boksera :D 

Dla mnie 13, to jednak zawsze pechowy dzień. W sobotę umówiłam się z kumpelami do parku. Biorę sobie okulary przeciwsłoneczne z półki, a tu trach i się połamały na pół. Wzięłam je tylko do ręki, a one pękły. Bardzo mi się podobały i zanim je w sklepie upatrzyłam, to minęło spooro czasu, a więc teraz znowu czeka mnie buszowanie po galeriach w poszukiwaniu okularów przeciwsłonecznych :D  

8 komentarzy:

  1. No, no. Rozdział jak zwykle supcio!
    Mam nadzieję, że z Robertem będzie wszystko w porządku.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudny.
    Mam nadzieję że z Robertem będzie wszystko okey.
    Jednak trochę Kamili chyba zależy na Lewym.
    czekam na kolejny :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do liebster award :)
    http://piszczu26bvb.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. ale super ! Fajnie że w końcówce namieszałaś ; ) poozdrawiam i życzę weny ! ; ))

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff ulżyło mi. Dobrze że Robert nie uderzył Kamili. Teraz tylko martwię się żeby mu nic poważnego nie było.

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Super bardzo fajny blog zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń