Podeszłam do niego i przyłożyłam mu
z liścia, a on oddał mi pocałunkiem!! Tego, to się nie
spodziewałam. Myślałam, że mnie odepchnie. Szybko się odsunęłam
i zwyzywałam go. Co mu odwaliło?! Już kompletnie mu mózg korniki
wyżarły? Wściekła poszłam do domu i położyłam się spać. No
dzięki Aśka za miłe pożegnanie. Musiała mnie z nim samą
zostawiać? Następnego dnia wstałam wcześnie, bo samolot miałam
o 10. Przebrałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam do Davida. Była bardzo miły.
Przepraszał, jeśli coś było nie po mojej myśli. Oddałam mu
klucze od mieszkania i samochodu. Powiedział, że ma nadzieję, że
jeszcze kiedyś będzie miał przyjemność ze mną współpracować.
Pożegnałam się z nim i pojechałam na lotnisko. Tam czekała na
mnie już Aśka. Widziałam, że miała łzy w oczach.
-Ej głupku, nie płacz. Przecież
niedługo się zobaczymy – przytuliłam ją.
-Tak, ale nie wiadomo kiedy. Może za
tydzień, może za miesiąc- powiedziała i się rozpłakała.
-Nie płacz już kochana – rzekłam i
ujrzałam reporterów robiących nam zdjęcia – Jutro będziemy na
wszystkich okładkach. Właśnie robią nam zdjęcia. A Asia słuchaj,
ja ci coś zrobię normalnie.
-Co się stało? - spytała zdziwiona,
ale już nie płakała.
-Kochana, ty się jeszcze pytasz, co
się stało? Jak mnie wczoraj zostawiłaś samą z Lewandowskim, to
się znowu pokłóciliśmy. Przyłożyłam mu z liścia, a on mnie
pocałował.
-Serio? Wow, to szykuje się nam nowa
parka – zaśmiała się – Przepraszam, nie wiedziałam, że tak
wyjdzie. Chciałam żebyście sobie pogadali. Wiesz, ja mam wrażenie,
że ty mu się podobasz. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy cię
pocałował.
-Coo??!! Aśka, o czym ty mówisz? Jak
to nie pierwszy raz??!
-Bo wtedy na imprezie też cię
pocałował – spuściła głowę.
-Coo?? Czemu mi wcześniej nie
powiedziałaś??
-Nie wiedziałam jak. Uznałam, że
skoro Robert nic ci nie powiedział, to ja nie będę się wtrącać.
On powiedział, że sam ci to opowie, ale jak widać tego nie zrobił.
Przepraszam.
-Wow, jakich ja się rzeczy dowiaduję.
Dobra, już mnie nie przepraszaj. Pakuj się, szybko załatwiaj
wszystkie sprawy i przyjeżdżaj do mnie. Ja już muszę iść. Papa
kochana – przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
-Nie gniewasz się? - spytała.
-Nie głuptasie – zaśmiałam się –
Papa. Do zobaczenia. Będę dzwonić.
Wsiadłam do samolotu i odleciałam.
Lot był strasznie długi. Nie miałam za bardzo co robić. Na
szczęście już jestem prawie w domu. Wiedziałam, że muszę się
jeszcze rozprawić z Mattem. Wyjęłam klucze z torebki i weszłam do
środka. Na powitanie szybko wyszła Susane.
-Dzień dobry – powiedziała.
-Cześć. Miło ci wiedzieć –
uśmiechnęłam się i pierwszy raz w życiu ją przytuliłam.
Widziałam, że kobieta się zdziwiła
moją nagłą przemianą. Stała się dla niej miła, co było do
mnie nie podobne. Mimo wszystko odwzajemniła mój gest.
-Jak tam podróż?
-A masakra, mówię ci strasznie długa.
-Chce pani coś zjeść?
-Jaka pani? Susane mówi mi po imieniu
– zaśmiałam się.
-Okej, to chcesz coś zjeść? -
uśmiechnęła się.
-No jasne.
-To może idź weź kąpiel, a potem
zejdziesz i poopowiadasz, co tam u ciebie? - zaproponowała.
-Okej – powiedziałam i poszłam do
łazienki.
Po relaksującej kąpieli zeszłam do
kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam opowiadać Susane i
wszystkim, nawet o Robercie. Kobieta stwierdziła, że pewnie mu się
podobam. Kolejna po Aśce, tak mówi. Nie wiem, może one mają
rację, ale mnie to mało obchodzi, bo on mnie wkurza i mi na nim nie
zależy. Poszłam do pokoju i wyrzuciłam wszystkie rzeczy Matta z
szafy. Po chwili wszedł do domu i krzyknął: Hej kochanie. Jestem
już. Haha, to do mnie miało być? Wszedł uśmiechnięty do pokoju,
ale kiedy zobaczył swoje rzeczy na podłodze mina mu zrzedła.
-Co ty robisz?! - zapytał.
-Nie widzisz? Może okulary sobie kup!
- powiedziałam.
-Widzę, ale kochanie, czemu?
-Kochanie?! Wal się debilu!! Nie chcę
cię znać, rozumiesz?! Jesteś świnią!! Wynoś się stąd i nigdy
nie wracaj!! Idź sobie do tej pustej laluni, z którą pracujesz!! Z
nią zamieszkaj!!! No już wypad!!!!!!
Chciał coś powiedzieć, ale
powstrzymał się i zabrał swoje rzeczy. Bez słowa wyszedł. Uff,
mam z głowy tego debila. Jednak nie ma, to jak kłótnie z
Lewandowskim. On przynajmniej nie stoi i nie milczy, tylko też się
wydziera. Przynajmniej jest jakoś ciekawie, a Matt, to się nawet
słowem nie odezwał. Ludzie, jak ja mogłam z nim być? Nie wiem.
Wiem jedno, teraz będę szczęśliwsza. Uśmiechnęła się sama do
siebie. Następne dni mijały mi bardzo szybko. Miałam wakacje, więc
nie miałam za dużo zajęć. Codziennie gadałam z Asią. Już
niedługo miała do mnie przyjechać. Szczerze powiedziawszy, to
brakowało mi kłótni z Robertem. Może i go nie lubiłam, ale
czasem fajnie nam się gadało. Mimo wszystko wkurzył mnie ostatnio.
Z rana, jak zwykle przetrząsałam
szafę w poszukiwaniu ubrań. Wybrałam dość elegancki zestaw . Siedziałam akurat na spotkaniu z fotografem, kiedy zadzwonił mój
telefon. Nie znałam numeru, ale odebrałam.
-Słucham?
-Pani Kamila Zawadzka? - spytał głos
w słuchawce.
-Tak, to ja. Z kim rozmwiam?
-Nazywam się Agathe Bronel. Dzwonię
ze szpitala.
-Coś się stało?
-Tak, pan Robert Lewandowski leży u
nas. Prosił żebym się z panią skontaktowała. Czy może pani
przyjechać?
-Tak, oczywiście. Tylko ja jestem w
Stanach. Będę mogła być dopiero jutro.
-Dobrze. Do widzenia.
-Słuchaj, ja cię przepraszam, ale
muszę już iść – zwróciłam się do kolegi – Pogadamy innym
razem. Pa.
Szybko pobiegłam na lotnisko. Miałam
szczęście, bo lot był za 30 minut. Zdążyłam akurat na czas.
Szybko kupiłam bilet i przeszłam przez odprawę. Czasami opłaca
się nosić przy sobie wszystkie dokumenty, jak paszport. Siedząc w
samolocie naprawdę się martwiłam. Może i Robert mnie ostatnio
wkurzył, ale jednak był czas, że go lubiłam. Matko, a co jak jemu
jest coś poważnego??
___________________________________________________________________________
Hehe. Jak widać Robert jednak nie uderzył Kamili. No nie mogłam zrobić z niego jakiegoś damskiego boksera :D
Dla mnie 13, to jednak zawsze pechowy dzień. W sobotę umówiłam się z kumpelami do parku. Biorę sobie okulary przeciwsłoneczne z półki, a tu trach i się połamały na pół. Wzięłam je tylko do ręki, a one pękły. Bardzo mi się podobały i zanim je w sklepie upatrzyłam, to minęło spooro czasu, a więc teraz znowu czeka mnie buszowanie po galeriach w poszukiwaniu okularów przeciwsłonecznych :D
No, no. Rozdział jak zwykle supcio!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Robertem będzie wszystko w porządku.
Pozdrawiam ;*
Rozdział jest cudny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że z Robertem będzie wszystko okey.
Jednak trochę Kamili chyba zależy na Lewym.
czekam na kolejny :***
Nominowałam Cię do liebster award :)
OdpowiedzUsuńhttp://piszczu26bvb.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
ale super ! Fajnie że w końcówce namieszałaś ; ) poozdrawiam i życzę weny ! ; ))
OdpowiedzUsuńI kiedy kolejny ! ; )
UsuńUff ulżyło mi. Dobrze że Robert nie uderzył Kamili. Teraz tylko martwię się żeby mu nic poważnego nie było.
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńSuper bardzo fajny blog zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuń