wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6

W sumie, to dużo powiedziałam Robertowi. Może nawet za dużo. No trudno, najwyżej jutro przeczytam we wszystkich plotkarskich magazynach te wszystkie informacje. Robert też mi dużo o sobie opowiedział. W razie czego ja też mam na niego haka. Tak naprawdę, to dziwię się samej sobie, że siedzę tu teraz z nim. No, ale Asia wyjechała pomóc mamie, bo w pracy mamy wolne, więc nie miałam za bardzo z kim pogadać. A w tamtym momencie potrzebowałam czyjejś bliskości.
-To co, gotujemy coś? - zapytał Robert.
-Na serio chcesz gotować? - zdziwiłam się – Myślałam, że coś zamówimy.
-Aj tam, ja praktycznie zawsze coś zamawiam, więc raz można coś ugotować. A może ty nie umiesz gotować? - zaśmiał się – W końcu w Stanach gotuje ci Susane.
-Haha bardzo śmieszne. Grabisz sobie Lewandowski. Coś tam umiem ugotować. Chyba.
-Dobra, spróbujemy. To na co masz ochotę?
-Nie wiem. Na coś prostego w zrobieniu. Może koktajl truskawkowy? – zaśmiałam się.
-Aj weź, ja chcę coś fajnego, smacznego i POŻYWNEGO – podkreślił ostatnie słowo – Koktajl to na deser. Hmm, więc może pizza?
-Mmm, wiesz co Robert? - zapytałam.
-Co?
-Coraz bardziej zaczynam cię lubić – uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
-Wow, muszę ci zrobić zdjęcie.
-Mi? Czemu? - zdziwiłam się.
-Bo ty się chyba pierwszy raz do mnie uśmiechasz – zaśmiał się.
-Haha, jak chcesz, to rób.
Robert wyciągnął telefon i strzelił mi fotkę.
-Oo, przyda mi się do kontaktów – powiedział.
-Jakich kontaktów? - po raz kolejny się zdziwiłam.
-Już cię oświecam. Jak zostawiłaś wtedy telefon w restauracji, to Kubuś szybko spisał twój telefon i wysłał wszystkim, więc sobie zapisałem. Ty też masz nasze numery – uśmiechnął się.
-Serio?
-Noo, co ty telefonu nie przeglądasz? - zaśmiał się.
-No jakoś okazji nie miałam. To chodź robimy tą pizze, bo głodna jestem – powiedziałam i zabraliśmy się za gotowanie.
Wydaje mi się, że gotowanie przez gwiazdy jest co najmniej zabawne. Z tego co oboje wywnioskowaliśmy, to nie gotowaliśmy już od dłuuuższego czasu, przez co średnio nam coś wychodziło, ale za to było dużo śmiechu. W sumie, to nie było najgorzej, bo po wielu próbach udało nam się upiec naprawdę smaczną pizze.
-Chodź zjemy pizze w sypialni – powiedziałam i widząc jakąś dziwną minę Roberta dodałam po chwili – Tam z okien jest śliczny widok na miasto. Możemy też wyjść na balkon.
-A, jasne, jasne – powiedział i poszliśmy.
Matko, ja przez niego zjem w jeden wieczór więcej niezdrowych rzeczy niż przez rok. Ale trudno. Najwyżej potem pójdę na siłownię albo pobiegam i spalę te wszystkie kalorie.
-Słuchaj, mam pomysł – zaczął Robert w drodze do kuchni.
-Mam się bać? - zażartowałam.
-Haha, raczej nie. Może byśmy jutro poszli na imprezę, tylko tym razem się nie rozbieraj – uśmiechnął się.
-Słucham?? - stanęłam, jak wryta.
-Aa no tak, toż ty nic nie pamiętasz. A więc kochana, jak byłaś wczoraj na imprezce, to nie powiem, duużo wypiłaś, weszłaś na scenę i zaczęłaś się rozbierać. Siłą cię z niej ściągałem – zaśmiał się.
-O Boże – w tamtym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię – Co ja jeszcze zrobiłam?
-Na szczęście nic. Nie zdążyłaś się rozebrać, bo cię wyniosłem na podwórko, skąd pojechałaś do domu.
-O jeny, dzięki – uśmiechnęłam się – Ale by było, jakby się rozebrała.
-Haha, w sumie, to mogłem ci nie przerywać. Przynajmniej bym sobie na ciebie popatrzył – zaśmiał się, za co dostał ode mnie kuksańca.
-Cicho bądź Lewandowski.
-Bo co mi zrobisz Zawadzka? - zaśmiał się – No, ale miałem dobre serce i cię ściągnąłem ze sceny, żeby ci napaleni faceci się na ciebie nie gapili. Muszę przyznać, że świetnie tańczysz. Zwłaszcza na rurze.
-Świetnie, z każdą minutą dowiaduję się, że robiłam coraz dziwniejsze rzeczy – powiedziałam – Dobrze, że chociaż ci się podobało, bo jak tobie to innym też. Przynajmniej się nie zbłaźniłam.
-No na pewno się nie zbłaźniłaś. To, co idziemy jutro?
-No jasne, tylko pod jednym warunkiem: masz mnie pilnować – zaśmiałam się.
-Okej. Obejrzymy ten film, który wypożyczyłem?
-Yhym, włóż płytkę do DVD – powiedziałam, co momentalnie uczynił.
Poszłam jeszcze zrobić popcorn,a potem przyszłam i położyłam się na łóżku.
-No co się tak gapisz? Na zaproszenie czekasz? Kładź się – powiedziałam do Roberta, który najwyraźniej nie wiedział, czy może się położyć.
Po skończonym filmie nie mogłam przestać się śmiać.
-Lewandowski głupku, przez ciebie brzuch mnie boli. Nigdy więcej nie obejrzę z tobą filmu, który ty wybierzesz – zażartowałam.
-Ooo szkoda. Będę musiał znaleźć inną towarzyszkę. Może jutro jakiejś poszukam. Ooo, a ty mi powiesz, czy fajna jest.
-Yhym, jasne – odpowiedziałam.
Aha, czyli wraca dawny Robert podrywacz. Już myślałam, że jest inny, a tu wracamy do punktu wyjścia. No cóż, trudno. Co mi tam, to i tak tylko mój kolega.
-Ty, wiesz, która jest godzina? - zapytał.
-Oświeć mnie.
-4.46.
-Coo?? Jest tak późno?
-Taa, a ja jeszcze jutro mam trening z rana.
-A ja muszę iść na spotkanie z dziewczynami.
-To ja się będę zbierał.
Początkowo wahałam się, ale później zapytałam Roberta:
-Słuchaj, jest już strasznie późno, mam dużo pomieszczeń, więc może chcesz u mnie przenocować?
-Chętnie, ale i tak nie mam torby treningowej, więc pójdę do siebie. No chyba, że jutro z rana skoczę do domu się przebrać. Albo już nie będę robił ci kłopotu. I tak długo ze mną wytrzymałaś – zaśmiał się – Dobranoc. Kolorowych snów.
-Dobranoc – powiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.
W sumie, to może lepiej, że tu nie nocował. Już i tak długo z nim siedziałam, a jakby dłużej został, to jeszcze byśmy się pokłócili. Szybko poszłam do sypialni i momentalnie zasnęłam.
Następnego, a właściwie tego samego dnia wstałam nieprzytomna. No tak, nie ma to jak rozmowy z Lewandowskim do prawie 5 nad ranem. Teraz wyglądam i zachowuję się, jak zombie. Szybko się przebrałam i poszłam do samochodu. W sali, gdzie spotkałam się z dziewczynami byłam nie do życia. No, ale co się dziwić, jak spałam tylko niecałe 3 godziny. Razem z Aśką postanowiłyśmy pójść na obiad. Jak zwykle pojechałyśmy do mojej już ulubionej restauracji. Kiedy weszłyśmy do środka ujrzałam piłkarzy przy stoliku. Gestem ręki wskazali abyśmy się do nich dosiadły. Wśród nich byli: Marco, Mario, Piszczu, Kuba, Robert i Nuri. Przywitali się z nami i zaprosili abyśmy z nimi zjadły. Trzymałam te menu w rękach, ale nawet nie wiedziałam, co czytam. Z tego co zauważyłam, Robert miał podobnie.
-Wy – powiedział Kuba – A co wy tacy nie do życia?
-Jak się gada do 5 nad ranem, to się potem spać chce – powiedziałam i ziewnęłam.
-Co? Czy ja dobrze słyszę? Ty i Robert gadaliście? Razem? Spokojnie? Bez wyzwisk? Do 5 nad ranem? Czy wy się dobrze czujecie? Może macie gorączkę? - powiedział zdziwiony Mario.
Razem z Robertem wybuchliśmy śmiechem.
-Czy ja dobrze widzę? Lewy i Kama się śmieją? - zapytała Aśka.


-Oj tam, dajcie spokój. Przecież nie można się w nieskończoność kłócić – rzucił rozbawiony Lewandowski.

_______________________________________________________________________________

No to są już wakacje pełną gębą. Relaxing na 100%. Wreszcie czuję, że żyję. A jak tam u Was? :) 

7 komentarzy:

  1. Rozdział jest boski.
    Jak dobrze że się pogodzili.:*
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! No Robert i Kamila wreszcie normalnie porozmawiali :D U mnie wakacje spoko. Tylko relaxik xd
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Fajnie że Robert i Kama się tak dobrze dogadują. Z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +zapraszam do mnie na nowy rozdział http://trudny-wybor.blog.pl/

      Usuń
    2. + Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej info tutaj: http://trudny-wybor.blog.pl/

      Usuń
  4. Znalazłam dzisiaj blog i przyznam, że bardzo mi sie podoba opowiadanie, dobrze,że Robert z Kamilą pogadali,dogadali i w ogóle. Jestem ciekawa co w nastepnym :D Pozdrawiam, Mgda :)

    OdpowiedzUsuń