W sumie, to dużo powiedziałam
Robertowi. Może nawet za dużo. No trudno, najwyżej jutro
przeczytam we wszystkich plotkarskich magazynach te wszystkie
informacje. Robert też mi dużo o sobie opowiedział. W razie czego
ja też mam na niego haka. Tak naprawdę, to dziwię się samej
sobie, że siedzę tu teraz z nim. No, ale Asia wyjechała pomóc
mamie, bo w pracy mamy wolne, więc nie miałam za bardzo z kim
pogadać. A w tamtym momencie potrzebowałam czyjejś bliskości.
-To co, gotujemy coś? - zapytał
Robert.
-Na serio chcesz gotować? - zdziwiłam
się – Myślałam, że coś zamówimy.
-Aj tam, ja praktycznie zawsze coś
zamawiam, więc raz można coś ugotować. A może ty nie umiesz
gotować? - zaśmiał się – W końcu w Stanach gotuje ci Susane.
-Haha bardzo śmieszne. Grabisz sobie
Lewandowski. Coś tam umiem ugotować. Chyba.
-Dobra, spróbujemy. To na co masz
ochotę?
-Nie wiem. Na coś prostego w
zrobieniu. Może koktajl truskawkowy? – zaśmiałam się.
-Aj weź, ja chcę coś fajnego,
smacznego i POŻYWNEGO – podkreślił ostatnie słowo – Koktajl
to na deser. Hmm, więc może pizza?
-Mmm, wiesz co Robert? - zapytałam.
-Co?
-Coraz bardziej zaczynam cię lubić –
uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
-Wow, muszę ci zrobić zdjęcie.
-Mi? Czemu? - zdziwiłam się.
-Bo ty się chyba pierwszy raz do mnie
uśmiechasz – zaśmiał się.
-Haha, jak chcesz, to rób.
Robert wyciągnął telefon i strzelił
mi fotkę.
-Oo, przyda mi się do kontaktów –
powiedział.
-Jakich kontaktów? - po raz kolejny
się zdziwiłam.
-Już cię oświecam. Jak zostawiłaś
wtedy telefon w restauracji, to Kubuś szybko spisał twój telefon i
wysłał wszystkim, więc sobie zapisałem. Ty też masz nasze numery
– uśmiechnął się.
-Serio?
-Noo, co ty telefonu nie przeglądasz?
- zaśmiał się.
-No jakoś okazji nie miałam. To chodź
robimy tą pizze, bo głodna jestem – powiedziałam i zabraliśmy
się za gotowanie.
Wydaje mi się, że gotowanie przez
gwiazdy jest co najmniej zabawne. Z tego co oboje wywnioskowaliśmy,
to nie gotowaliśmy już od dłuuuższego czasu, przez co średnio
nam coś wychodziło, ale za to było dużo śmiechu. W sumie, to nie
było najgorzej, bo po wielu próbach udało nam się upiec naprawdę
smaczną pizze.
-Chodź zjemy pizze w sypialni –
powiedziałam i widząc jakąś dziwną minę Roberta dodałam po
chwili – Tam z okien jest śliczny widok na miasto. Możemy też
wyjść na balkon.
-A, jasne, jasne – powiedział i
poszliśmy.
Matko, ja przez niego zjem w jeden
wieczór więcej niezdrowych rzeczy niż przez rok. Ale trudno.
Najwyżej potem pójdę na siłownię albo pobiegam i spalę te
wszystkie kalorie.
-Słuchaj, mam pomysł – zaczął
Robert w drodze do kuchni.
-Mam się bać? - zażartowałam.
-Haha, raczej nie. Może byśmy jutro
poszli na imprezę, tylko tym razem się nie rozbieraj – uśmiechnął
się.
-Słucham?? - stanęłam, jak wryta.
-Aa no tak, toż ty nic nie pamiętasz.
A więc kochana, jak byłaś wczoraj na imprezce, to nie powiem,
duużo wypiłaś, weszłaś na scenę i zaczęłaś się rozbierać.
Siłą cię z niej ściągałem – zaśmiał się.
-O Boże – w tamtym momencie miałam
ochotę zapaść się pod ziemię – Co ja jeszcze zrobiłam?
-Na szczęście nic. Nie zdążyłaś
się rozebrać, bo cię wyniosłem na podwórko, skąd pojechałaś
do domu.
-O jeny, dzięki – uśmiechnęłam
się – Ale by było, jakby się rozebrała.
-Haha, w sumie, to mogłem ci nie
przerywać. Przynajmniej bym sobie na ciebie popatrzył – zaśmiał
się, za co dostał ode mnie kuksańca.
-Cicho bądź Lewandowski.
-Bo co mi zrobisz Zawadzka? - zaśmiał
się – No, ale miałem dobre serce i cię ściągnąłem ze sceny,
żeby ci napaleni faceci się na ciebie nie gapili. Muszę przyznać,
że świetnie tańczysz. Zwłaszcza na rurze.
-Świetnie, z każdą minutą dowiaduję
się, że robiłam coraz dziwniejsze rzeczy – powiedziałam –
Dobrze, że chociaż ci się podobało, bo jak tobie to innym też.
Przynajmniej się nie zbłaźniłam.
-No na pewno się nie zbłaźniłaś.
To, co idziemy jutro?
-No jasne, tylko pod jednym warunkiem:
masz mnie pilnować – zaśmiałam się.
-Okej. Obejrzymy ten film, który
wypożyczyłem?
-Yhym, włóż płytkę do DVD –
powiedziałam, co momentalnie uczynił.
Poszłam jeszcze zrobić popcorn,a
potem przyszłam i położyłam się na łóżku.
-No co się tak gapisz? Na zaproszenie
czekasz? Kładź się – powiedziałam do Roberta, który
najwyraźniej nie wiedział, czy może się położyć.
Po skończonym filmie nie mogłam
przestać się śmiać.
-Lewandowski głupku, przez ciebie
brzuch mnie boli. Nigdy więcej nie obejrzę z tobą filmu, który ty
wybierzesz – zażartowałam.
-Ooo szkoda. Będę musiał znaleźć
inną towarzyszkę. Może jutro jakiejś poszukam. Ooo, a ty mi
powiesz, czy fajna jest.
-Yhym, jasne – odpowiedziałam.
Aha, czyli wraca dawny Robert
podrywacz. Już myślałam, że jest inny, a tu wracamy do punktu
wyjścia. No cóż, trudno. Co mi tam, to i tak tylko mój kolega.
-Ty, wiesz, która jest godzina? -
zapytał.
-Oświeć mnie.
-4.46.
-Coo?? Jest tak późno?
-Taa, a ja jeszcze jutro mam trening z
rana.
-A ja muszę iść na spotkanie z
dziewczynami.
-To ja się będę zbierał.
Początkowo wahałam się, ale później
zapytałam Roberta:
-Słuchaj, jest już strasznie późno,
mam dużo pomieszczeń, więc może chcesz u mnie przenocować?
-Chętnie, ale i tak nie mam torby
treningowej, więc pójdę do siebie. No chyba, że jutro z rana
skoczę do domu się przebrać. Albo już nie będę robił ci
kłopotu. I tak długo ze mną wytrzymałaś – zaśmiał się –
Dobranoc. Kolorowych snów.
-Dobranoc – powiedziałam i zamknęłam
za nim drzwi.
W sumie, to może lepiej, że tu nie
nocował. Już i tak długo z nim siedziałam, a jakby dłużej
został, to jeszcze byśmy się pokłócili. Szybko poszłam do
sypialni i momentalnie zasnęłam.
Następnego, a właściwie tego samego
dnia wstałam nieprzytomna. No tak, nie ma to jak rozmowy z
Lewandowskim do prawie 5 nad ranem. Teraz wyglądam i zachowuję się,
jak zombie. Szybko się przebrałam i poszłam do samochodu. W sali, gdzie spotkałam się z
dziewczynami byłam nie do życia. No, ale co się dziwić, jak
spałam tylko niecałe 3 godziny. Razem z Aśką postanowiłyśmy
pójść na obiad. Jak zwykle pojechałyśmy do mojej już ulubionej
restauracji. Kiedy weszłyśmy do środka ujrzałam piłkarzy przy
stoliku. Gestem ręki wskazali abyśmy się do nich dosiadły. Wśród
nich byli: Marco, Mario, Piszczu, Kuba, Robert i Nuri. Przywitali się
z nami i zaprosili abyśmy z nimi zjadły. Trzymałam te menu w
rękach, ale nawet nie wiedziałam, co czytam. Z tego co zauważyłam,
Robert miał podobnie.
-Wy – powiedział Kuba – A co wy
tacy nie do życia?
-Jak się gada do 5 nad ranem, to się
potem spać chce – powiedziałam i ziewnęłam.
-Co? Czy ja dobrze słyszę? Ty i
Robert gadaliście? Razem? Spokojnie? Bez wyzwisk? Do 5 nad ranem?
Czy wy się dobrze czujecie? Może macie gorączkę? - powiedział
zdziwiony Mario.
Razem z Robertem wybuchliśmy śmiechem.
-Czy ja dobrze widzę? Lewy i Kama się
śmieją? - zapytała Aśka.
-Oj tam, dajcie spokój. Przecież nie
można się w nieskończoność kłócić – rzucił rozbawiony
Lewandowski.
_______________________________________________________________________________
No to są już wakacje pełną gębą. Relaxing na 100%. Wreszcie czuję, że żyję. A jak tam u Was? :)
Rozdział jest boski.
OdpowiedzUsuńJak dobrze że się pogodzili.:*
czekam na kolejny
Super! No Robert i Kamila wreszcie normalnie porozmawiali :D U mnie wakacje spoko. Tylko relaxik xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział. Fajnie że Robert i Kama się tak dobrze dogadują. Z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie na nowy rozdział http://trudny-wybor.blog.pl/
Usuń+ Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej info tutaj: http://trudny-wybor.blog.pl/
UsuńAle fajny! Bardzo fajny !
OdpowiedzUsuńZnalazłam dzisiaj blog i przyznam, że bardzo mi sie podoba opowiadanie, dobrze,że Robert z Kamilą pogadali,dogadali i w ogóle. Jestem ciekawa co w nastepnym :D Pozdrawiam, Mgda :)
OdpowiedzUsuń