"Kochać
to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić
komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim
uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem
egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się
ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede
wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu."
Siedziałam
na kanapie i rozmyślałam. Naprawdę nie miałam pojęcia, jak
powinnam postąpić. Nagle dostałam sms z nieznanego numeru: „Jeśli
chcesz żeby przeżył, to pakuj walizki. I nie waż się do nikogo
zadzwonić.” Nawet Aśce nie mogłam nic powiedzieć. Zabukowałam
bilet do Stanów i zadzwoniłam do przyjaciółki. Nic jej nie
tłumaczyłam. Powiedziałam tylko, że chcę wyjechać i jeśli ma
ochotę niech jedzie ze mną. Na szczęście zgodziła się. Wyjęłam
walizki i zaczęłam pakować swoje ubrania. Kiedy byłam już
spakowana do domu wrócił Robert. W momencie, kiedy zobaczył moje
rzeczy w przedpokoju popatrzył na mnie zdziwiony.
-Wyjeżdżam
– powiedziałam.
-Ale
czemu? Kama, co się stało? Ja przepraszam. Naprawdę. W tym
pubie... ona mi się nie podobała... uwierz mi – zaczął się
tłumaczyć.
Nic
nie powiedziałam tylko pocałowałam go po raz ostatni i wyszłam.
Stał osłupiały w drzwiach i nie wiedział, co ma zrobić. Kiedy
pierwszy szok minął dogonił mnie i próbował zatrzymać.
-Robert...
- głos zaczął mi się łamać – Ja naprawdę muszę wyjechać.
Kocham cię.
Pierwszy
raz od kilkunastu lat głos mi się załamał. Kiedy już dotarłam
na lotnisko Aśka czekała na mnie. Byłam jej wdzięczna, że tak
szybko się spakowała. Przeszłyśmy przez odprawę i zajęłyśmy
swoje miejsca. Wtedy już nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
Boże, jak ja go kocham. Nienawidzę Matta. Wszystko było tak
pięknie. Kiedy Aśka zobaczyła, że siedzę i ryczę przytuliła
mnie.
-Kama,
co się stało? Czemu tak nagle chciałaś wyjechać?
-Aśka,
ja nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam.
-Kama,
ale ja nikomu nie powiem – uśmiechnęła się.
-Asia,
wiem. Ale po prostu nie mogę. Może za jakiś czas wytłumaczę ci
to, ale na razie nie.
-Dobrze,
ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję
kochana – uśmiechnęłam się przez łzy.
Przez
resztę drogi próbowałam zasnąć. Skutki były marne, bo nie dałam
rady. Ciągle myślałam o Robercie. Żeby zabić czas zamówiłam sobie i Aśce herbatę oraz kawałek ciasta. Nurtowała mnie
jeszcze jedna rzecz – o czym mówił Robert, kiedy wychodziłam? Co
się stało w tym pubie? Nie mam zielonego pojęcia i nie będę w to
wnikała. Ta herbata chyba poskutkowała, bo obudził mnie głos
stewardessy, że za chwilę lądujemy. Zabrałyśmy nasz bagaż
podręczny i poszłyśmy do wyjścia. Po odebraniu walizek zamówiłam taksówkę. Kiedy dojechałyśmy do mojego domu
Aśka stanęła, jak wryta.
-Ty
tu mieszkasz? - zapytała.
-Poprawka
– my tu mieszkamy – zaśmiałam się.
-Boże,
dziewczyno. Toż to jest mega chata. My tu będziemy same?
-Tak.
Tylko ty i ja – uśmiechnęłam się.
Weszłyśmy
do środka, a tam Aśka nie wiedziała, w którą stronę ma iść.
Oprowadziłam ją i pokazałam jej pokój. Postanowiłyśmy, że jak
już się wyśpimy, to pójdziemy do sklepu i Asia wybierze sobie
meble. Weszłam do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko.
Zasnęłam w mgnieniu oka. Obudziłam się dopiero koło południa. Zeszłam
na dół i zaparzyłam sobie kawę. Siedząc w kuchni podziwiałam
widok z okna. Już zapomniałam, jak tu jest cudownie. Zwłaszcza nocą
na dachu. Stamtąd jest idealny widok na oświetlone miasto. Muszę
je dzisiaj Aśce pokazać. Kiedy tak siedziałam, w końcu obudziła
się moja przyjaciółka.
-Jak
się spało? - zapytałam – Kawy?
-Bardzo
dobrze. A poproszę – uśmiechnęła się.
Podałam
Cegielskiej kubek z czarnym napojem. Kiedy już naładowałyśmy
akumulatory trzeba się było doprowadzić do ładu. Poszłyśmy do
garderoby i zaczęłyśmy przeglądać ubrania. Tak, tak my
zdecydowane kobiety. Chyba godzinę zajął nam wybór. Ubrałyśmy
się w sumie podobnie. Ja w białą baskinkę i rurki, a Aśka w białą marynarkę i również rurki.
-Laska,
jak wyjdziesz na miasto, to żaden nie przejdzie obok ciebie
obojętnie – uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Kama,
bez przesady – zaśmiała się.
Zabrałam
kluczyki z szafki, co też było problemem, bo nie wiedziałyśmy ,
którym samochodem mamy pojechać. Dzięki Aśce mój humor znacznie
się poprawił. Już nie myślałam tyle o Robercie. Jasne, że o nim
nie zapomnę i zawsze będę miała go w sercu, ale nie będę
przecież rozpaczała. Jestem silną kobietą. Swoje wypłakałam w
samolocie i już jest lepiej. W meblowym był całkiem przystojny
sprzedawca, który ewidentnie zarywał do każdej napotkanej
klientki. Aśka postanowiła trochę się zabawić. Chyba z pół
godziny ciągała go między lampami i nie mogła się na żadną
zdecydować, a nasz biedny „kolega” musiał jej doradzać. Kiedy
w końcu Aśka zdecydowała się na jedną widziałam ulgę na jego
twarzy. Potem razem wybrałyśmy łóżko, szafę i inne meble.
Dodatki zostawiłyśmy na sam koniec. Kiedy oglądałyśmy poszewki
na poduszki dostałam sms: „No brawo kochana. Spisałaś się.
Robercikowi już nic nie grozi.” Przeczytałam sms-a i schowałam
telefon do torebki. W sumie, to trochę mnie uspokoił. Teraz wiem,
że Robert jest bezpieczny i pewnie ułoży sobie z kimś innym
życie. Ten drugi fakt już nie był taki pocieszający, ale cóż.
Życie, to nie bajka i czasem trzeba umieć się rozstać. Może tak
będzie lepiej? Robert będzie szczęśliwy z inną kobietą, a ja
też ułożę sobie jakoś życie. Może kiedyś zostaniemy z
Robertem przyjaciółmi? Nie wiem. Jak na razie damy sobie spokój.
________________________________________________________________________
No wreszcie wyszło u mnie słońce. Szczerze powiedziawszy brakowało mi go. Aż boję się pomyśleć, co będzie zimą. Kilka szarych miesięcy. Brr. No, ale na razie trzeba się cieszyć, że jest nie najgorsza pogoda. Chociaż w sumie, to trudno mi coś powiedzieć, bo od tygodnia siedzę w domu, więc nawet nie wiem, jak jest na podwórku :)
Zapraszam Was na:
http://rememberaboutsmile.blogspot.com/ - ta stronka daje mega pozytywnego kopa. Na te szare, deszczowe dni jest idealna :)
https://www.facebook.com/oddziszaczynamcwiczyc?ref=hl - jeśli, któraś z Was szuka motywacji do ćwiczeń, to znajdzie ją tutaj. Stronka dopiero się rozkręca, ale zapowiada się ciekawie. Myślę, że warto na nią zajrzeć :)