wtorek, 10 września 2013

Rozdział 15

Robert popatrzył na mnie zdziwiony. Takiej wypowiedzi z moich ust się pewnie nie spodziewał. W sumie, to mu się nie dziwię. Kiedy zrozumiał, co do niego powiedziałam podszedł do mnie, objął delikatnie w pasie i czule pocałował. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że nic mi nie grozi.
-Idziemy do domu? - zapytał z uśmiechem.
-Jasne – odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy do niego trzymając się za ręce.
Robert poszedł pod prysznic, a mnie poprosił żebym zrobiła sałatkę. Uff, dobrze, że sałatkę, a nie jakieś owoce morza albo coś gorszego. Od dłuższego czasu nie gotowałam. Albo Susane robiła za mnie wszystko, albo jadłam na mieście. W kuchni nie przebywałam dłużej niż pięć minut, a teraz przychodzi mi się gotować. W sumie, to jak byłam mała, to zawsze pomagałam mamie gotować na święta. I sprawiało mi, to ogromną frajdę. Kroiłam tak ogórki rozmyślając aż poczułam czyjeś dłonie oplatające mnie dookoła. No może nie czyjeś, a mianowicie Roberta.
-Do twarzy ci w tej koszulce – mruknął mi do ucha.
No tak, nie przebrałam się jeszcze z jego koszulki meczowej.
-Taa, żółty mi bardzo pasuje – zaśmiałam się.
-A wiesz, jak pasuje ci moje nazwisko? - uśmiechnął się i obrócił mnie przodem do siebie.
Mimo, że byłam modelką, więc mój wzrost nie był taki mały, to przy Robercie i tak byłam niska. Stał teraz patrząc na mnie z góry i nadal się uśmiechał.
-Zawadzka też mi pasuje – droczyłam się z nim.
-Lewandowska bardziej.
-Chciałbyś - powiedziałam i nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, bo szanowny pan piłkarz pocałował mnie namiętnie, nie dając dojść do słowa.
Nie protestowałam, bo podobało mi się to. Robert zaczął się przemieszczać w kierunku schodów. Wiedziałam dokąd zmierza - do sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku i zabrał się za pozbywanie  mojej garderoby. Nie chciałam być gorsza, więc również zabrałam się za jego ubrania. Po raz kolejny dzięki niemu poczułam się, jak najważniejsza na świecie kobieta. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i kochana. Czułam, że komuś na mnie w końcu zależy. Leżąc w silnych ramionach Roberta byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zasnęłam w mgnieniu oka. Następnego dnia obudziło mnie delikatne łaskotanie na szyi. Owym łaskotaniem okazały się czułe pocałunki Roberta, który już nie spał. Uśmiechnęłam się i powoli otworzyłam swoje oczy.
-Hej słonko – pocałował mnie.
-Cześć przystojniaku.
-Jak się spało? - zapytał.
-Cudownie – uśmiechnęłam się do niego.
-Wiesz co? Kocham się budzić koło ciebie i widzieć twój uśmiech.
-A wiesz, że to ty jesteś powodem tego uśmiechu?
-Naprawdę? Jeśli tak, to baaardzo mi miło – mruknął i zaczął całować mój dekolt – bardzo, bardzo miło.
W tamtym momencie obojgu nam było przyjemnie. Niestety nasze miłe chwile przerwał dzwoniący telefon Roberta. Ten jednak nawet nie zamierzał podnosić ani sprawdzić, kto dzwoni. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko odpowiedział: „Ty jesteś ważniejsza”. W tamtym momencie przytuliłam go z całej siły i nie miałam zamiaru szybko puścić. Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mi czegoś takiego. Zawsze znajdowało się coś ważniejszego. U Matta było wiele spraw, które stawiał ponad mnie. A teraz ten Robert, którego uważałam za kompletnego dupka stał się najważniejszą częścią mojego życia.
-Wariatko, udusisz mnie – zaśmiał się.
-Kocham cię – powiedziałam czule.
W sumie, to pierwszy raz powiedziałam mu to tak szczerze. Niby wcześniej powiedziałam, że jestem w nim zakochana, ale to nie było to samo. Wtedy najpierw wyzwałam go od dupków, a teraz powiedziała, to całkiem szczerze. Prosto z serca. Bez zbędnych ceregieli.
-Mam propozycję skarbie – powiedział – Co ty na to, żebyśmy razem dzisiaj pobiegali?
-Bardzo chętnie – uśmiechnęłam się – O kurde Robert. Ja do Aśki zadzwonić muszę. Kompletnie o niej zapomniałam. Miałam z nią dzisiaj do Stanów wyjechać. Ja nie wiem, jak to teraz będzie.
-To zadzwoń do niej teraz – powiedział i podał mi telefon do ręki.
Wykręciłam numer przyjaciółki i czekałam aż odbierze. Robert w tym czasie zszedł do kuchni i tłukł się garnkami. Jak mniemam próbował coś ugotować na śniadanko.
-Hej Kamcia – usłyszałam radosny głos Cegielskiej.
-Hej Asia – powiedziałam cała rozradowana – Słuchaj, bo jest taka sprawa.
-Zostajesz w Dortmundzie, tak? - zaśmiała się.
-Yy, a skąd wiesz? - zdziwiłam się.
-Hehe, intuicja – zażartowała – No, a tak na serio, to gadałam wcześniej z Robertem. Wyjaśnił mi wszystko. Powiedział, że będzie o ciebie walczył. Już wtedy wiedziałam, że nasz wyjazd do Stanów nie wypali. Ale ja się nawet cieszę. Przyzwyczaiłam się do Dortmundu. Zresztą dzięki tobie zmieniam mieszkanie. Przyjęłaś mnie na swoją asystentkę, więc dostałam podwyżkę. Teraz stać mnie na coś większego niż moje dotychczasowe lokum.
-O jeny Aśka, kochana jesteś. Przepraszam, że tak wyszło.
-Oj głupku, nie przepraszaj już. No ja wam nie przeszkadzam gołąbeczki. Bawcie się dobrze, a jeśli zostanę ciocią to od razu do mnie dzwoń – zaśmiała się i rozłączyła.
Aha, czyli oni to zaplanowali. W sumie, to może dobrze. Nie, wróć. To bardzo dobrze. Usiadłam na łóżku i czekałam aż Robert wyjdzie z łazienki. Trochę sobie porozmyślałam o Aśce i Robercie aż dałam swojej chorej psychice nasunąć mi przeróżne myśli. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że dzisiaj wydarzy się coś złego. Tylko co? Z moich rozmyślań wyrwał mnie wchodzący do pokoju Robert. Był już przebrany w dresy, a w ręce trzymał talerz ze śniadaniem. Szybko zjadłam i przebrałam się w sportowe ubrania. Robert zamknął za nami drzwi i zaczęliśmy robić krótką rozgrzewkę w ogrodzie. No powiedzmy rozgrzewkę. Kiedy tylko zaczęłam się rozciągać Robert podszedł do mnie, objął z tyłu i pokazywał niby, co powinnam robić. A może raczej nie pokazywał, a po prostu mnie przytulał. Okej, nie będę kłamała – podobała mi się taka rozgrzewka. Zawsze uważałam, że mam nie najgorszą kondycję. Wystartowaliśmy i początkowo biegliśmy równo. Jednak po czasie zaczęłam trochę wymiękać. Nie oszukujmy się on codziennie ma trening, na którym biega. A ja? Ja biegam sobie rekreacyjnie. Żeby dobrze wyglądać i czuć się świetnie. Nie robię tego zawodowo. Zwolniłam trochę żeby się nie przemęczyć. W pewnym momencie Robert stanął przy jednej z ławek i poczekał aż do niego dołączę.
-No, no Zawadzka. Muszę przyznać, że masz świetną kondycję. Jeszcze nikt nigdy tak długo nie wytrzymał biegania ze mną. Gratulacje – zaśmiał się.
-Miło, to słyszeć – uśmiechnęłam się.

Jednak po głowie ciągle chodziła mi myśl, że może stać się coś złego...

___________________________________________________________________________

Uff, pierwszy tydzień szkoły za nami. Ja jakoś żyję, a Wy?? Już nam pozadawali masę prac domowych. Pisałam dzisiaj 3 kartkówki - z matmy, historii i biologii. No, ale nie ma co narzekać. Jeszcze niecałe 10 miesięcy i znowu wakacje :) Nie mogę się doczekać dzisiejszego meczu z San Marino. Choć z góry wiadomo, że raczej wygramy, to i tak emocje będą. Szkoda tylko tej przegranej z Czarnogórą. Zasługiwaliśmy na zwycięstwo, no ale cóż poradzić. Następnym razem będzie lepiej :)   

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział :D
    czekam na więcej :*
    Też nie mogę sie doczekać meczy <3
    szkoda tego meczu z Czarnogórą :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!
    Kamila i Robert <3 Słodziutko ;3 Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nic złego się nie wydarzy :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej jak słooodko <3 Mam ogromną nadzieję że obawy Kamci się nie spełnią i wszystko będzie ok. Trzymam kciuki za chłopaków. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział ! Dobrze, że nigdzie nie wyjechały i wszystko tak się potoczyło ;D Robert jest taki słodki do schrupania :D Niepokoi mnie jednak to co prześladuje Kamile, mam nadzieję, że nic złego się nie stanie a przeczucia się nie sprawdzą! Czekam niecierpliwie na nowy rozdział :) Pozdrawiam : )

    Zapraszam w wolnej chwili do mnie na nowy rozdział : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, jak słodko <3 Uwielbiam tą parę, mam nadzieje, że na razie będzie dobrze i nie będziesz mieszała za bardzo. Daj nam się nacieszyć ich szczęściem :* Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://marco-and-zuza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń