Wpadłam do tego szpitala, jak burza.
Podbiegłam do recepcjonistki i zapytałam, w której sali leży
Robert. Czym prędzej udałam się pod wskazane pomieszczenie. Nie
pukając wbiegłam do środka. Myślałam, że zastanę tam jakiś
drastyczny widok. Na szczęście nie. Chociaż nie wiem, czy to
dobrze, bo to może oznaczać, że on może być na coś poważnie
chory. Kiedy mnie zauważył mocno się zdziwił. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że stoję trzymając jedną ręką drzwi i
jestem lekko pochylona do przodu z dziwną miną. Z boku pewnie
wyglądało to dość zabawnie.
-Kamila? Przyjechałaś do mnie? -
spytał.
-Boże Robert! Co się z tobą dzieje?
Jesteś na coś chory??! Miałeś wypadek?? Musisz przejść jakąś
operację?? Umrzesz?? Wiesz, jak ja się martwiłam, jak się
dowiedziałam, że leżysz w szpitalu?! Człowieku, co ci jest?! -
spytałam cała zdenerwowana.
-Kamila, nie denerwuj się. Nic
poważnego mi nie dolega. Mogę cię zapewnić, że przeżyję –
zaśmiał się – Miałem mały wypadek. Pielęgniarka powiedziała,
że musi poinformować kogoś bliskiego. Nie chciałem martwić mamy
albo kumpli, więc uznałem, że ty i tak się tym nie przejmiesz,
więc powiedziałem żeby zadzwoniła do ciebie. Przepraszam, nie
wiedziałem, że aż tak się mną przejmiesz, ale muszę przyznać,
że aż mi się miło zrobiło – uśmiechnął się.
-Lewandowski!! Ja cię zabiję!! Jak ci
te szybkie nóżki powyrywam z dupy, to się nie pozbierasz!!
Człowieku, ja myślałam, że na zawał padnę!! Przyleciałam tu
bez żadnych ubrać. Tak jak stałam, tak poleciałam. Martwiłam
się, a ty mi tu mówisz, że nic ci nie jest?! Ja z tobą nie
wytrzymam – opadałam na krzesło.
-Pani Kamilo – powiedziała wchodząca
do sali pielęgniarka – Mogę panią prosić na chwilę?
-Tak, już idę – powiedziałam i
wyszłam za nią.
-A więc na szczęście panu Robertowi
nic nie dolega.
-A co mu się w ogóle stało? Jak on
tu trafił?
-Miał mały wypadek. Jechał drogą i
nagle zza krętu wyjechał inny samochód. Niestety kierowcom nie
udało się wyhamować na czas i zderzyli się. Musieliśmy ich
zabrać na badania.
-Dobrze, rozumiem. A kiedy Robert
będzie mógł wyjść? I od kiedy wznowić treningi?
-Wyjść będzie mógł jutro, a
trenować nie powinien przez najbliższy tydzień.
-Dobrze – powiedziałam i wróciłam
do Lewandowskiego.
-Jutro wychodzisz, a trenować będziesz
mógł za tydzień – powiedziałam – Słuchaj, to skoro nic ci
nie jest, to ja się będę zbierała.
-Ale gdzie ty chcesz iść? - spytał
piłkarz.
-No jak, to gdzie? Do domu. Pojadę na
lotnisko i polecę najbliższym samolotem.
-Ej no. Skoro już tu jesteś, to
zostań na trochę. Co masz lepszego do roboty? Prześpisz się u
mnie – widząc moją zniesmaczoną minę szybko dodał – Mam dużo
pokojów. Wolne łóżko się na pewno znajdzie, bo jak mniemam po
twojej minie, spanie ze mną ci się nie uśmiecha – zaśmiał się.
-No nie za bardzo, ale i tak nie wiem,
czy powinnam zostać. Ja tu nie mam żadnych ubrań – westchnęłam.
-Oj tam, pójdziemy jutro do galerii i
coś sobie kupisz. Teraz będę miał tydzień wolnego, więc coś
razem porobimy.
-Yhym, jasne. Pójdziemy do klubu? -
powiedziałam ironicznie.
-Nie, do klubu nie. Albo tak, ale będę
tańczył tylko z tobą – uśmiechnął się.
-Zobaczymy. Na razie, to suń dupę, bo
chcę cię położyć, bo od kilkunastu godzin jestem na nogach.
Lewandowski szybko wykonał polecenie i
przesunął się udostępniając mi miejsce obok siebie. Zdjęłam
szpilki i położyłam się obok niego. No może szczyt marzeń, to
to nie był, żeby leżeć koło niego w szpitalu, ale trudno. Mmm,
ale muszę przyznać, że perfumy ma ładne. Już prawie zasypiałam,
kiedy poczułam, że Robert coś mi robi.
-Lewandowski, co ty robisz? - spytałam
zaspana.
-Nic, bawię się twoimi włosami.
Ładne są. Zresztą ty cała jesteś ładna – uśmiechnął się.
-Ja nie wiem, co oni ci tu dają do
picia i jedzenia, ale stanowczo powinni przestać – zaczynasz już
bredzić. Lepiej też się prześpij, bo jak jutro wyjdziesz, to ja
ci żyć nie dam – zaśmiałam się i w mgnienia oku zasnęłam.
Następnego dnia obudziła nas
wchodząca do sali pielęgniarka. Spojrzała na nas i się
uśmiechnęła. Dopiero teraz zrozumiałam, że leżę na torsie
Roberta, a on obejmuje mnie w pasie. Chyba oboje, to dopiero
zauważyliśmy, bo szybko się od siebie odsunęliśmy.
-Dzień dobry – przywitała nas –
Przyniosłam tu pana wypis. Proszę tylko o podpis i może pan wracać
z dziewczyną do domu.
Robert podpisał jakiś papierek,
przebrał się i był gotowy do wyjścia. Niestety żadne z nas nie
miało samochodu, więc musieliśmy poczekań na taksówkę. Szczerze
powiedziawszy, to nie wiedziałam, czy dobrze robię jadąc do niego.
Niby, jak dotąd się nie zabiliśmy, ale co będzie później, tego
nikt nie wie. Kiedy dotarliśmy pod wskazany adres, moim oczom ukazał
się ogromny dom. Kiedy weszłam do środka oniemiałam. Myślałam,
że zastanę widok porozrzucanych po całym domu skarpetek, brudnych
ubrań, a tu nic. Tylko porządek. Stałam tam chyba już dłuższą
chwilę, bo Robert przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Co tak patrzysz? - spytał
uśmiechnięty.
-Bo spodziewałam się jakiegoś
wielkiego pobojowiska, a tu zastaję porządek. No nie wiedziałam,
że Lewandowski dba o czystość.
-Ohoho wypraszam sobie. Ja się
codziennie myję, a ty co myślałaś? – zaśmiał się – A tak
na serio, to nie lubię mieć w domu za dużego burdelu.
-Bo się dziwki zalęgną – mruknęłam
pod nosem.
Chociaż nie wiem, czy już tego nie
zrobiły. No, ale tą kwestię pozostawię niewyjaśnioną.
-Co tam gadasz? Mów głośniej. Chyba,
że chcesz żebym sobie aparat słuchowy kupił.
-Lepiej nie kupuj, bo usłyszysz
podczas meczu te wszystkie wyzwiska i gwizdy skierowane na twoją
osobę, kiedy nie strzelisz bramki.
-Ohoh widać wraca cięty języczek
panny Zawadzkiej. Przypominam ci, że jestem chory i powinnaś się
mną zajmować – powiedział i zaczął kierować się schodami na
górę.
Stałam tam chwilę i nie wiedziałam,
co robić. Jednak po chwili zdjęłam buty i podbiegłam do piłkarza.
-Ty chory? Na co? Na głowę?
-Jakbyś zapomniała, leżałem w
szpitalu.
-Oo tego, to nigdy nie zapomnę, jak
jechałam do ciebie myśląc, że coś się stało, a ty jesteś cały
zdrowy.
-Oj już się nie denerwuj. Złość
piękności szkodzi – powiedział, wszedł do sypialni i położył
się na łóżku – Chociaż ty jesteś taka ładna, że ci
odrobinka złoszczenia się nie zaszkodzi.
-Przymknij się już. I co ty w ogóle
robisz?
-Leżę – uśmiechnął się.
-I może jeszcze na masaż czekasz? -
zakpiłam.
-A żebyś wiedziała – powiedział i
położył się na brzuchu.
-Chyba śnisz. Nie zrobię ci żadnego
masażu.
-No to załóżmy się o coś.
-O co?
-Hmm? Ooo, jak wytrzymam z tobą cały
dzień w sklepie, to zrobisz mi masaż i podasz kolację do łóżka.
-Haha, nie wytrzymasz, więc umowa
stoi. Szykuj już sobie fartuszek kuchenny, bo na kolację życzę
sobie same wykwintne potrawy – zaśmiałam się.
-Jeszcze się zdziwisz. Wytrzymam.
Wiedziałam, że Robert nie wytrzyma.
Żaden facet nie był w stanie łazić ze mną po sklepach.
Wiedziałam jednak też, że Lewandowski będzie się starał, więc
musiałam mu to uprzykrzyć. Gorzej będzie, jak on wygra. Nie
zamierzam go masować. Coś czuję, że to będzie ciekawy dzień...
_______________________________________________________________________________
Boże, przepraszam Was baaardzo, że tyle czasu nic nie dodawałam. Nie miałam kompletnie czasu. Wróciłam z jednego wyjazdu i szybko musiałam się spakować na następny i wyjechać. Jeszcze raz przepraszam :**
Przy okazji chciałam gorąco polecić pewnego bloga. Daje on niesamowicie pozytywnego kopa:
http://rememberaboutsmile.blogspot.com/
Przy okazji chciałam gorąco polecić pewnego bloga. Daje on niesamowicie pozytywnego kopa:
http://rememberaboutsmile.blogspot.com/
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńKamila leci przez pół świata, a tu Lewandowskiemu nic nie jest xD No to te ich zakupy fajnie się zapowiadają :)
Pozdrawiam ;*
Genualny rozdział. Coś mi się wydaję, że podczas pobytu Kamil w Niemczech między nią a Robertem coś zaiskrzy :D czekam z niecierpliwością na następny. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńSuper! Bardzo się cieszę że wróciłaś ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski.
OdpowiedzUsuńhaha...ona myślała że coś mu jest a on zdrowy.
czekam na kolejny.