piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 14

Właśnie wylądowałam na lotnisku w Dortmundzie. Odebrałam bagaże i udałam się w stronę wyjścia. Przy drzwiach ujrzałam dobrze znaną mi sylwetkę. Wsiadłyśmy z Aśką do taksówki i udałyśmy się do jej mieszkania. Pomogłam jej dopakować ostatnie rzeczy i sprawdzić, czy aby na pewno niczego nie zapomniała. Podzieliłam się z nią moimi wątpliwościami, co do meczu.
-Aśka, ja nie wiem, czy powinnam tam iść. To chyba głupi pomysł.
-Laska, przestań tak gadać. Obiecałaś mu? Obiecałaś, więc teraz dotrzymaj słowa. Przecież nikt cię tam nie zje. Usiądziesz sobie na trybunach posiedzisz 2 godzinki i wrócisz do domu. Jak nie będziesz chciała, to nie musisz z nim nawet gadać. No chyba nie po to czytałaś o piłce nożnej przez ten tydzień żeby teraz zrezygnować? Idź do łazienki i przebieraj się migusiem – uśmiechnęła się.
Zabrałam swoją torebkę i udałam się do wskazanego pomieszczenia. Założyłam Robertową koszulkę i poprawiłam makijaż. Włosy tylko delikatnie przeczesałam i byłam gotowa. Kiedy wyszłam zaniemówiłam. Aśka stała w żółto-czarnej koszulce i uśmiechała się. Posłałam jej pytające spojrzenie, na co ta odpowiedziała:
-Wiesz, może ten twój Robert to trochę cham, ale dał mi bilet na mecz.
-Serio? To super, że idziesz ze mną – ucieszyłam się.
Wow, nie spodziewałam się tego. W sumie, to dobrze. Przynajmniej nie będę tam sama.
Na Signal Iduna dotarłyśmy w 20 minut. Przed wejściem roiło się od kibiców zarówno Borussi, jak i Bayernu. Minęłyśmy ich i udałyśmy się do bocznego wejścia dla VIP-ów. Robert załatwił nam chyba najlepsze miejsca. Stąd wszystko było idealnie widać. Usiadłyśmy wygodnie i gadałyśmy o naszych planach. W pewnym momencie stadion wypełnił się po brzegi, a na murawę wybiegli piłkarze. Wśród „pszczółek” dojrzałam Roberta. Był inny niż przed moim wyjazdem. Wtedy tryskał energią i dobrym humorem. Nie wiedziałam, co spowodowało u niego taki ponury nastrój. No chyba nie mój wyjazd? Nie, na pewno nie. Zawadzka, nawet tak nie myśl. Nie łudź się dziewczyno. Sędzia zagwizdał i mecz się rozpoczął. Po około 10 minutach jeden z Bawarczyków sfaulował Hummelsa. Wkurzyłam się niesamowicie.
-Kurwa! Co to jest?!! Faul był!! Stara, łysa pało, ślepy jesteś?! Kartkę mu daj! - wydarłam się po polsku.
Chyba zrobiłam to ciut za głośno, bo nawet stojący na murawie Robert, to usłyszał. Kiedy spojrzał w naszą stronę i mnie ujrzał uśmiechnął się, a potem wybuchnął śmiechem. Usiadłam już spokojniejsza na krzesełku i sama zaczęłam się z siebie śmiać.
-Wariatka – mruknęła uśmiechnięta Aśka.
-Oj tam, cicho bądź.
Dalsza część meczu była ekscytująca dla kibiców obu drużyn. Było wiele sytuacji pod bramkami. W pewnym momencie monachijski obrońca sfaulował Lewandowskiego. I po raz kolejny się wkurzyłam, ale też przejęłam. Nie chciałam żeby coś mu się stało. Na szczęście tym razem sędzia zareagował i podyktował rzut wolny. Robert podszedł do piłki, spojrzał w moją stronę, a potem była już tylko radość kibiców. Po pierwszej połowie wygrywaliśmy 1-0. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-2 dla Borussi, z czego to Robert był zdobywcą dwóch goli. Ze stadionu wychodziłyśmy z Aśką prawie ostatnie, bo panna Cegielska musiała porobić zdjęcia.
-Może jeszcze zrobisz fotkę dla każdego siedzenia? - spytałam znudzona czekaniem na nią.
-Świetny pomysł Zawadzka, cudowny – zaśmiała się – A tak na serio, to jestem tu pierwszy raz, a mieszkam w Dortmundzie od kilku lat. Zresztą dzisiaj wyjeżdżam, chcę mieć pamiątkę.
Cyknęłyśmy sobie jeszcze kilka fotek i wreszcie udałyśmy się do wyjścia. Pod stadionem była jeszcze tylko grupka kibiców, która czekała na autografy. Ominęłam mały tłumek i szłam powoli dalej. Daleko nie doszłam, ponieważ poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Roberta.
-Cześć Kama – powiedział uśmiechając się.
-Hej.
-Dziękuję, że przyszłaś.
-Nie ma za co. Skoro obiecałam, to przyszłam – wymusiłam uśmiech.
-Ale nie musiałaś. Może w ramach podziękowania dasz się zaprosić na jakiś deser? - uśmiechnął się, a pode mną kolana się ugięły.
Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony brakowało mi go, a z drugiej nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
-Sorki Robert, ale nie mam kiedy. Jutro z rana wracam z Aśką do Stanów. Muszę się wyspać i pomóc Asi z dokończeniem pakowania – powiedziałam.
Wprawdzie, to już pomogłam Aśce z pakowaniem, ale coś mu musiałam powiedzieć.
-Kamcia, ale ja sobie poradzę – no tak, zapomniałam, że Aśka stoi koło mnie – Tak naprawdę, to już prawie jestem spakowana, więc idź.
Spojrzałam na nią wzrokiem, który zabija. Halo, przecież sama jeszcze niedawno mówiła, że to dupek, a teraz wysyła mnie na spotkanie z nim? Ona tylko uśmiechnęła się i poszła do domu.
-Kama, ja wiem, że nawaliłem i nie chcesz mnie znać, ale daj mi szansę się wytłumaczyć – powiedział napastnik.
-Nie musisz mi nic tłumaczyć – w tamtym momencie podszedł do nas Jan Kirchhof, ten który sfaulował Roberta.
-Jak tam? Nóżka nie boli? - spytał z wrednym uśmiechem – Biedna ciamajda Robercik szuka teraz pocieszenia? Dziewczyno, chodź lepiej z nami, a nie z nim się zadajesz. Toż to jest debil, który o piłce wie mniej niż 2-letnie dziecko.
W tamtym momencie wkurzył mnie niemiłosiernie. Zamachnęłam się i z całej siły przyłożyłam mu z liścia.
-Posłuchaj mnie uważnie lalusiu. Nigdzie z tobą nie pójdę. Baywrn to klub debili, niedorozwiniętych dzieci, które myślą, że są fajne choć wcale tak nie jest. Jesteś nic nieznaczącym dupkiem, który może mi stopy lizać. Jeśli chcesz wrócić do domu w jednym kawałku, to lepiej spieprzaj i nie wracaj. Nie obrażaj więcej Roberta jeśli chcesz jeszcze pożyć.
Gościa kompletnie zatkało. Wrócił do swoich kumpli z drużyny, a zawodnicy Borussi lali ze śmiechu.
-Kama, my cię wykupimy na naszego ochroniarza – zaśmiał się Kuba.
-Haha, nikt jeszcze mu tak nie powiedział – stwierdził Marco – Jesteś pierwszą osobą, która mu tak dowaliła.
Postaliśmy jeszcze chwilę, ale wszyscy zaczęli się rozchodzić aż zostałam tylko ja i Robert. Zaczęłam iść w nieznaną mi stronę, a Robert szybko mnie dogonił i powiedział:
-Czyli jednak ci trochę na mnie zależy, skoro go pobiłaś – uśmiechnął się.
-Ktoś musiał go sprowadzić do pionu.
-Jasne, rozumiem. A gdzie idziesz? - spytał nadal głupio się uśmiechając.
No tak, jest noc, a ja jestem w nieznanym mi miejscu. Kompletnie nie wiem, gdzie ma iść. Aśka, zabiję cię. Byłam zdana tylko na Lewandowskiego.
-Przed siebie. Nie widać? - powiedziałam pewna siebie.
-Aaa, okej. To ja ci nie będę przeszkadzał. To pa – powiedział i zaczął odchodzić.
Okej, a więc zostałam sama. Nie wiem, w którą stronę mam iść i nawet nie mam, jak kogoś zapytać, bo nie zabrałam telefonu. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Robert jeszcze daleko nie odszedł. Nagle podszedł do mnie jakiś pijak i zaczął coś gadać.
-Cześć maleńka. A co ty tu robisz sama o tej porze? - spytał ledwo stojąc na nogach.
-Spadaj dziadu!
-Nie bądź taka nerwowa – powiedział i zaczął mnie dotykać.
-Puszczaj mnie żulu! - zaczęłam się wydzierać.
W tamtym momencie podbiegł Robert, a tamten gościu momentalnie zniknął gdzieś w oddali. Lewandowski nic nie mówił, tylko mnie przytulił. Zdecydowanie wolałam jego dotyk, niż tego pijaka.
-Przepraszam – szepnął.
-Za co?
-Że cię teraz samą zostawiłem i za to, że wtedy w sklepie tak powiedziałem. Nie chciałem żeby tak wyszło. Mi naprawdę na tobie zależy. Temu kumplowi powiedziałem takie rzeczy, bo tylko to go interesowało. Przepraszam.
Nie mu nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. Tak szczerze, to w tamtym momencie już mu wybaczyłam.
-Kocham cię – szepnął.
-Co? - odsunęłam się na chwilę od niego.
-Kocham cię – powtórzył patrząc się w moje oczy – Powiedz, mam u ciebie jakieś szanse?
-Posłuchaj, od początku cię nie lubiłam. Uważałam cię za zadufanego w sobie gogusia, który nie ma uczuć..
-Ale – zaczął.

-Nie przerywaj mi -powiedziałam – Oceniłam cię, nawet cię nie znając. Wkurzałeś mnie na każdym kroku. Ale powiem jedno: jestem idiotką, bo zakochałam się takim dupku.

______________________________________________________________________________

Zgodnie z obietnicą dodaję rozdział, bo było ponad 10 komentarzy. Dziękuję kochane :* 

A na zbliżający się rok szkolny życzę Wam samych dobrych ocen, małej ilości kartkówek, wielu uśmiechów i pozytywnej energii każdego dnia :) 

9 komentarzy:

  1. ja chyba zaraz upadne ! wyznali sobie miłość ! :D <3
    jak ja długo na to czekałam :D

    KLAUDIA

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Wreszcie się pogodzili :D
    Dzięki za życzenia i wzajemnie ;)
    Pozdrawiam, Iza :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj jak słodko <3 Fajnie że się pogodzili. A ten co zfaulował Lewego to jest jakiś okropny. Ale Kama mu nagadała :D Świetny rozdział kochana. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny!! Końcówka, bajeczna <3 Kama dowaliła Kirchhof' owi, normalnie mega xD
    Czekam na następny :3
    Pozdrawiam, Wiktoria :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ojoj wyznali sobie miłość jak słodko :)
    świetny rozdział czekam na więcje:D
    Ja też tobie życzę mnie niestety czekają nowi znajomi nowa szkoła i wgl masakra stres jak nie wiem:(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo...jak słodko. Nareszcie wyznali sobie miłość.
    Kamila nadawała by się na ochroniarza.hehe...
    rozdział jest świetny.
    czekam na kolejne cudeńko.
    Jak sobie pomyślę o szkole to aż mnie ciarki przechodzą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodziutko <3 Rewelacyjna końcówka <3 Nareszcie wyznali sobie miłość! <3 Świetny rozdział, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyznali sobie miłość <33 Słodziutko ;3 Kama na ochroniarza xd Dobre :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cię do Liebster Award. Szczegóły tutaj -> http://kocha-sie-za-wszystko-i-mimo-wszystko.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń